Nieuchwytne, manipulujące adoptowane dziecko

Moje ręce wiszą nad klawiaturą komputera. Drżą. Trzymam wciśnięty klawisz Shift i wpisuję słowa z zamiarem, wypowiadając każdą literę na głos: „R-e-a-c-t-i-v-e A-t-t-a-c-h-m-e-n-t D-i-s-o-r-d-e-r”. Słowa „reaktywne zaburzenie przywiązania” to paciorki pamięci, które zbieram do kupy i próbuję nawlec na naszyjnik.

Myślę o tym, jak Judith, moja sąsiadka, która jest psychiatrą, od niechcenia rzuciła ten termin, gdy po raz pierwszy spotkała Julię. Rozmawiałyśmy o dzieciach, które zaczynają życie w sierocińcach, a ona wspomniała o tym zaburzeniu. Nie sugerowała, że moja córka Julia wykazywała jakiekolwiek objawy, ale powiedziała, że jest to dobrze znany problem wśród dzieci adoptowanych z rumuńskich sierocińców w latach 80. i 90. Pamiętam, że kiwnęłam głową i pomyślałam: „Zamknij się, Judith. Dostaliśmy Julię młodo. To nie powinien być problem.

Potem, kiedy poruszyłam z doktorem Traisterem temat nieuchwytnego, ale kontrolującego zachowania Julii, gdy była maluchem, wspomniał również o reaktywnym zaburzeniu przywiązania. Czy chcę skierowanie do terapeuty, chciał wiedzieć.

Nie, chciałam być jak inne matki siedzące w jego poczekalni, martwiące się o wąchanie.

Teraz przypomniałam sobie coś, co powiedział: Oznaki reaktywnego zaburzenia przywiązania zwykle ujawniają się w pełni, gdy dziecko osiąga wiek pięciu lub sześciu lat i zaczyna mieć problemy w środowisku szkolnym. Ale kiedy jest już za późno na nawiązanie lub odbudowanie więzi? Moja córka została odcięta po urodzeniu od opieki i miłości. Nie było nikogo, kto mógłby ją uspokoić. To, że chcę ją kochać, nie znaczy, że mi na to pozwoli – albo komukolwiek.

Przywracam wzrok na ekran komputera. Jest mnóstwo wpisów na temat „reaktywnych zaburzeń przywiązania”. Mógłbym przewijać je całymi dniami i wciąż byłoby co czytać. I klikam przez do Mayo Clinic strony internetowej. To mówi:

Reaktywne zaburzenie przywiązania jest rzadkim, ale poważnym warunkiem, w którym niemowlęta i małe dzieci nie ustanawiają zdrowych więzi z rodzicami lub caregivers.

Dziecko z reaktywnym zaburzeniem przywiązania jest zazwyczaj zaniedbane, nadużywane, lub osierocone. Reaktywne zaburzenia przywiązania rozwijają się, ponieważ podstawowe potrzeby dziecka w zakresie komfortu, uczucia i opieki nie są zaspokajane, a kochające, troskliwe więzi z innymi nigdy nie są nawiązywane. To może trwale zmienić rozwijający się mózg dziecka, raniąc zdolność do ustanowienia przyszłych relacji.

Inne źródło mówi: „Główną cechą jest poważna niewłaściwa relacja społeczna, która może przejawiać się na dwa sposoby: 1. Niewybredne i nadmierne próby otrzymania pocieszenia i czułości od każdego dostępnego dorosłego, nawet stosunkowo obcych. 2. Skrajna niechęć do inicjowania lub przyjmowania pocieszenia i czułości, nawet od znajomych dorosłych, zwłaszcza gdy są przygnębieni.”

Bingo. Często widziałam to zachowanie u Julii: chce mieć kontrolę i bardziej interesuje ją manipulacja niż prawdziwe relacje. W miejscach publicznych Julia jest machającą królową piękności, burmistrzem gdziekolwiek, wesołą, przyjazną, dającą się ściskać, uroczą maskotką. Podbiega do dorosłych nieznajomych, przytula się do nich, pracuje w pokoju. Zabiega o ich uwagę i owija ją wokół swoich małych, zwinnych paluszków. Jest w tym dobra. Jeśli chodzi o dzieci, nie wykazuje nimi większego zainteresowania.

More Stories

Nieznajomi lub przelotni opiekunowie mówią mi, że mam najbardziej urocze, pyszne, przedwcześnie dojrzewające, pewne siebie dziecko. Niektórzy mówią, że jest najbardziej uroczym, pysznym, przedwcześnie dojrzałym, pewnym siebie dzieckiem, jakie kiedykolwiek spotkali. Kiwam głową, uśmiecham się i udaję, że podzielam ich odczucia, ale zachowuję swoje myśli dla siebie. Jak mam wytłumaczyć obcej osobie, że w domu to dziecko jest zdystansowane, nieuchwytne, emocjonalnie zamknięte i wyzywające? Który obcy człowiek nie powie, albo przynajmniej nie pomyśli po cichu: Naprawdę? Ja tego nie widzę. To musisz być ty, bo przy mnie ona taka nie jest.

Ale lista, na którą patrzę, jest niesamowita. Gdyby mnie poproszono o opisanie Julii, to jest to lista, na którą wpadłabym sama. Dziecko jest „powierzchownie czarujące i ujmujące, szczególnie wśród obcych, którymi czuje, że może manipulować.” Następnie na liście jest napisane, że dziecko „nie ma bliskich przyjaciół.”

Pewnego dnia mój mąż Ricky zauważył, że próbowałam bawić się z Julią w „lalki”, ale nie mogłam jej nakłonić do odgrywania ról. Zdawkowo powiedział: „Może ona nie wie, jak się bawić z kimś innym”. Pomyślałam wtedy, że to pewnie przeze mnie. Może nie miałem w tym serca i Julia to wyczuła. Teraz zdaję sobie sprawę, że to było genialne spostrzeżenie Ricky’ego. Julia potrafi się bawić, być może dłużej niż „normalny” czterolatek, ale jedynym sposobem, w jaki może się „bawić” z kimś innym, jest kierowanie lub orkiestrowanie. To nigdy nie jest dawanie i branie, nigdy nie jest „tam i z powrotem”.

„Nie nawiązuje kontaktu wzrokowego. Ma silną potrzebę kontrolowania wszystkiego i wszystkich. Jest nadmiernie czujny. Jest nadpobudliwy. Jest leniwy w wykonywaniu zadań. Ma problemy z rozumieniem przyczyny i skutku. Słabo kontroluje impulsy. Bez przerwy gada.” Niesamowite.

Często jestem pytana przez nauczyciela lub opiekunkę: „Czy ona w ogóle przestaje mówić?”. Uśmiecham się, bo myślą, że Julia jest po prostu gadatliwym, przedwcześnie rozwijającym się dzieckiem. Ale tak nie jest. Gada od chwili przebudzenia do chwili, gdy sen odbiera jej zużyte struny głosowe. Gada bez przerwy przy stole, w samochodzie, podczas zabawy. Nasila się, gdy Ricky i ja zaczynamy rozmawiać lub gdy dzwoni telefon, a ja go odbieram. Używa paplaniny do kontrolowania swojego otoczenia.

Ricky ma na ten temat swoją teorię. Uważa, że Julia ciągle gada, żeby się uspokoić, żeby poczuć się obecną. Uważa, że cisza i spokój przerażają ją, ponieważ boi się swoich wewnętrznych myśli. Boi się być nie sama ze sobą, ale ze sobą. Ona produkuje hałas, bo boi się swojego wewnętrznego świata. Potem, kiedy Ricky i ja próbujemy przeprowadzić z Julią rzeczową rozmowę, ona mówi „Co? Co?” i odwraca wzrok. Udaje, że nie słyszy pytania. Zamienia wymianę zdań w grę o władzę.

Powracam do listy na moim ekranie. Jak dotąd, pierwsze 18 cech jest idealnie dopasowanych. Ale potem widzę inne cechy, które absolutnie nie opisują Julii. Ona nie jest „okrutna dla zwierząt”. Nie wykazuje żadnej „fascynacji ogniem, krwią i gore, ani zainteresowania bronią”. Nie jest „autodestrukcyjna” i choć sama nie dba o swoje rzeczy, nie okazuje przywiązania ani dumy z posiadania ulubionej zabawki czy pluszowego misia, nie jest w naszym domu celowo destrukcyjna. Nikt nie podejrzewał, że ma jakiekolwiek „opóźnienia w rozwoju lub nauce” i nie „kradnie ani nie kłamie.”

Niektórzy psychologowie wierzą, że reaktywne zaburzenie przywiązania jest uzasadnioną dysfunkcją, która dotyka dzieci, których matczyne więzi zostały zerwane lub rażąco naruszone wcześnie. Inni obalają to i mówią, że jest to wymyślona diagnoza. Ale ci, którzy traktują to jako realne zaburzenie, mówią, że mózg dziecka zostaje przerobiony, gdy jej podstawowe potrzeby nie zostały zaspokojone lub są skręcone. Mówią, że mózg faktycznie zmienia się fizjologicznie, gdy dzieci cierpią z powodu tego rodzaju deprywacji.

Rodzice przechodzący przez proces adopcyjny są ostrzegani, że dziecko, które rozpoczęło życie w sierocińcu, może być opóźnione. Ricky i ja byliśmy przygotowani na to, że Julia będzie potrzebowała więcej czasu, by siedzieć, raczkować, chodzić, mówić i załatwiać się do nocnika. Ale Julia, olimpijczyk o posturze liliputa, nie przegapiła żadnej wskazówki. Usiadła samodzielnie kilka dni po tym, jak przywieźliśmy ją do domu. Niedługo potem zaczęła raczkować. Chodziła w wieku 12 miesięcy, a minutę później biegała. Zaczęła wymawiać słowa w wieku jednego roku.

W tydzień po swoich drugich urodzinach sama nauczyła się korzystać z nocnika – i mam tu na myśli samą siebie. Jej zęby wyrosły wcześniej niż zęby wielu innych maluchów w jej grupie, chociaż przednie jedynki były spróchniałe od próchnicy i braku wapnia. Nigdy nie miała problemów z motoryką, koordynacją czy zdolnościami poznawczymi. Julia była na szybkiej ścieżce rozwoju. Jedynym „opóźnieniem”, jakie miała, było zapuszczenie jedwabistej, pszenicznej czupryny. Do 18 miesiąca życia była łysa, ale nie martwiłam się tym zbytnio. Kupowałam jej śliczne czapeczki.

Na każdym kroku powtarzałam sobie, że to dziecko jest w porządku – musi być w porządku. Spełniła każdy kamień milowy. Jednocześnie była oderwana od rzeczywistości. Kiedy ja jestem chora jak cholera, Julia nie wykazuje żadnej troski ani empatii. Z wiekiem wykazywała ciągły sprzeciw wobec wszystkiego, czegokolwiek. Ma ogromną potrzebę sprawowania kontroli. Jeśli poproszę Julię, żeby mi coś przyniosła, na przykład książkę, każe mi czekać i czekać. Lubi usłyszeć drugą prośbę, a potem trzecią, bardziej niecierpliwą. Kiedy tracę cierpliwość, wstaję i sama sięgam po książkę, ona się uśmiecha.

Teraz rozumiem. Dzieci z RAD mają ogromne problemy z łączeniem przyczyny ze skutkiem, ale jest też inne wyjaśnienie. Julia ma za sobą historię krzywd, których nie możemy wymazać.

Jest z nami od trzech lat i czterech miesięcy, ale podświadomie wie, jak to jest wyślizgnąć się na stałe z ramion matki. Rozumie ten zawrotny upadek z ciepła i bezpieczeństwa. Pamięta, bez wątpienia, jak to jest leżeć w łóżeczku i zastanawiać się, kto, jeśli ktokolwiek, zajmie się jej potrzebami i kiedy.

Wtedy, pewnego dnia, pojawił się mężczyzna i kobieta, włożyli ją w żółty kombinezon, zabrali ją w ciemną noc, a następnie zabrali ją na coś, co nazywa się samolotem. I chociaż ci ludzie, którzy ją zabrali, mieli jak najlepsze intencje i myśleli, że to małe dziecko musi zdać sobie sprawę z tego, jakie ma szczęście, że uniknęło życia w sierocińcu, musiało leżeć w tym nieznanym łóżeczku i rozmyślać, co będzie dalej?

Julia wie, że jest zależna od tych obcych ludzi z ich nieznanymi rękami, obcymi dźwiękami i dziwnymi zapachami, którzy ją karmią i zmieniają jej pieluszkę. Toleruje to, podświadomie czekając, aż coś, co pamięta w sercu, wróci do niej. I tak się nie dzieje. Z czasem obojętność przeradza się w gniew. Jej postanowienie twardnieje. Nie pozwolę ci mnie kochać. Nie będę cię kochać. W wieku czterech lat jest naczyniem pełnym pretensji, wściekła, ponieważ ośmielam się nazywać siebie jej matką.

Jest wiele rad dotyczących wychowywania dzieci z RAD. Niektóre z nich wydają się ekstremalne i kontrowersyjne. Coś, co nazywa się „terapią trzymającą”, która zmusza dzieci opierające się intymności do bycia trzymanymi wbrew ich woli, wydaje się niewłaściwe. Zamiast tego skupiamy się na technikach wychowawczych, z którymi każdy zgodzi się, że wydają się sprzeczne z intuicją. Wyobraź sobie, że musisz powiedzieć swojemu dziecku: „Wiem, że to straszne kochać mamusię. Ale mamusia cię kocha i zawsze będzie”. Nie jest to coś, co większość rodzących się matek kiedykolwiek myśli powiedzieć swoim dzieciom.

Podstawową ideą technik rodzicielskich jest „przerobienie” umysłu dziecka. Teoria mówi, że kiedy ty się zmieniasz, to one też. Na przykład, dzieci takie jak Julia nie czują się ukarane w czasie przerwy – odczuwają ulgę. To utwierdza je w przekonaniu, że są same na tym świecie. Bycie samemu jest dla dziecka RAD najlepszym ukojeniem. Daje im przestrzeń emocjonalną, której tak bardzo pragną. Zamiast strofować dziecko za pomocą przerw, które wysyłają je do pokoju lub izolują je, książki mówią, żeby robić coś dokładnie przeciwnego. Daj im „czas na odpoczynek”. Trzymaj je blisko siebie. Zmuszaj je do komunikacji. Utrzymuj więź solidną, nawet jeśli jesteś wściekła, a dziecko się rozkleja.

Ten post jest zaadaptowany z książki Tiny Traster „Rescuing Julia Twice: A Mother’s Tale of Russian Adoption and Overcoming Reactive Attachment Disorder.

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.