Solange Brings It All Full Circle with Her Sister Beyoncé

Ciężko jest pamiętać o wysiłku, kontroli wymaganej do tworzenia muzyki, która czuje się tak wdzięczna i chłodna jak A Seat at the Table Solange – zwłaszcza, gdy gra wszędzie w zasięgu słuchu. Wszystko i wszyscy, których dotknie, zdają się po prostu pławić w jej blasku. Ale czy ta zwodnicza łatwość, ta bezproblemowość, na przykład w takim „Weary”, brzmi nieco inaczej, kiedy wiemy, że to połączenie Knowles? Przez tak długi czas, a być może aż do wydania „A Seat” we wrześniu zeszłego roku, i ponieważ media mogą myśleć tylko w archetypach lub binariach, Solange była często obsadzana w kontraście do swojej starszej siostry, Beyoncé – Solange jako groovy dionizyjski hipster do apollińskiego majestatu Bey. I prawdę mówiąc, podczas gdy Beyoncé tworzyła perfekcyjnie wypielęgnowane popowe cudeńka, Solange częściej wydawała funkowe, progresywne EP-ki, jak ta z freaky-good True z 2012 roku. Z definicji tworzyła muzykę popularną – i była wtedy, jak i nadal jest, jedną z bardziej przemyślanych i bezpośrednich autorek piosenek – ale z pewnością poszukiwała bardziej wełnistych krain gatunku, współpracując z Chrisem Taylorem z Grizzly Bear, Markiem Ronsonem, a nawet komediowym trio Andy’ego Samberga – Lonely Island.

Na „A Seat” jest też kilka świetnych cameo (Lil Wayne na wygranej pozycji), ale to powściągliwość tworzy dramaturgię na całej płycie. Pomijając przerywniki w postaci mini-monologów rodziców Solange i Master P (!), utwory na A Seat, każdy napisany i współprodukowany przez Solange, są tak zwarte i dopracowane jak kule bilardowe. Godne uwagi wydaje się to, że w roku pełnym niezrównanego zamieszania i tragedii, kiedy seksualność, rasa, płeć i polityka tożsamości były powoli przesuwającymi się, choć gorącymi jak stopione, płytami tektonicznymi amerykańskiej kultury, tenor A Seat at the Table jest niezwykłym, niemal chłodnym spokojem. Jest surowość w pozornym spokoju Solange, gdy śpiewa na przykład w „F.U.B.U.” o komercyjnym i kulturowym zawłaszczaniu czarnej kultury; jest rygor w jej opanowaniu. Ale to beztlenowe napięcie sprawia, że dla wszystkich bardziej uwodzicielski re-listen i re-listen i re-listen.

Solange był, oczywiście, urodził się i wychował w Houston i wpadł w rodzinnym biz (zarządzane przez jej ojca, wypełniając od czasu do czasu z jej siostrą Destiny’s Child). Od tamtego czasu zdążyła się rozproszyć, mieszkając w Los Angeles, na Brooklynie, pojawiając się w różnych filmach i programach telewizyjnych, a nawet występując w Yo Gabba Gabba. Przez ostatnie kilka lat wraz z mężem, reżyserem Alanem Fergusonem i synem Julezem mieszka w Nowym Orleanie, gdzie prowadzi swoją wytwórnię płytową i internetowe centrum kultury Saint Heron. W grudniu Solange zatoczyła pełne koło, rozmawiając przez telefon ze swoją starszą siostrą o wyzwaniach i osiągnięciach całego życia.

BEYONCÉ: Jesteś wyczerpana? Wiem, że miałaś konferencję z rodzicami…

SOLANGE: Tak, właściwie musiałam lecieć do Filadelfii, bo nie było już lotów do Nowego Jorku. A teraz jadę z Filadelfii do Nowego Jorku. Cóż, nie jadę, ale…

BEYONCÉ: Musisz jechać? Z Philly?

SOLANGE: Tak. Ale nie jest źle. To tylko godzina i 40 minut.

BEYONCÉ: O mój Boże! Gwiazda rocka. Cóż, to trochę dziwne, ponieważ jesteśmy siostrami i cały czas rozmawiamy, przeprowadzać z tobą wywiad. Ale jestem bardzo szczęśliwa, że mogę przeprowadzić z Tobą wywiad, ponieważ, co oczywiste, jestem Twoją największą fanką i jestem z Ciebie bardzo dumna. Więc zaczniemy od początku. Dorastając, zawsze pociągała Cię najciekawsza moda, muzyka i sztuka. Miałaś obsesję na punkcie Alanis Morissette i Minnie Riperton oraz mieszania nadruków z ubraniami… kiedy miałaś zaledwie 10 lat. Zamykałaś się w pokoju z zestawem perkusyjnym i odtwarzaczem płyt i pisałaś piosenki. Czy pamiętasz to? Oczywiście, że tak.

SOLANGE: Tak.

BEYONCÉ: Co jeszcze przyciągało Cię w okresie dorastania?

SOLANGE: Pamiętam, że w tak młodym wieku miałam tak wiele perspektyw dotyczących mojego głosu i tego jak go używać – czy to poprzez taniec, poezję, czy wymyślanie różnych projektów. Chyba zawsze czułam tęsknotę za komunikacją – miałam wiele rzeczy do powiedzenia. Doceniałam też waszą cierpliwość w domu podczas tych wszystkich różnych faz. To nie były nigdy bardzo introwertyczne, ciche fazy.

BEYONCÉ: Nie, wcale nie. Pamiętam, że myślałam: „Moja młodsza siostra będzie kimś wyjątkowym”, ponieważ zawsze wiedziałaś, czego chcesz. I jestem po prostu ciekawa, skąd to się wzięło?

SOLANGE: Nie mam pojęcia, szczerze mówiąc! Zawsze wiedziałem, czego chcę. Cholernie dobrze wiemy, że nie zawsze miałem rację. Ale siedziałem twardo, niezależnie od tego, czy miałem rację, czy nie. Myślę, że po części wynikało to z tego, że byłam dzieckiem w rodzinie i byłam nieugięta, że w domu, w którym było pięć osób, mój głos był słyszany. Inną częścią jest to, że pamiętam, że byłam naprawdę młoda i miałam ten wewnętrzny głos, który mówił mi, żebym zaufała swojemu przeczuciu. A moje przeczucie było naprawdę, naprawdę silne w moim życiu. Jest dość głośne i prowadzi mnie. Czasami go nie słuchałam i te czasy nie kończyły się dla mnie zbyt dobrze. Myślę, że cała nasza rodzina – ty i mama – wszyscy jesteśmy bardzo intuicyjnymi ludźmi. Wiele z tego pochodzi od naszej mamy, jej zawsze podążającej za swoim przeczuciem i myślę, że to przemówiło do mnie naprawdę głośno w młodym wieku i zachęciło mnie do tego samego.

BEYONCÉ: Piszesz własne teksty, współprodukujesz własne utwory, piszesz własne obróbki do swoich teledysków, inscenizujesz wszystkie swoje występy, całą choreografię… Skąd pochodzi inspiracja?

SOLANGE: To się zmienia. Po pierwsze, musiałam mieć dużo praktyki. Dorastanie w domu z klasą mistrzowską, taką jak ty, na pewno nie zaszkodziło. I, odkąd pamiętam, nasza mama zawsze uczyła nas, byśmy kontrolowali nasz głos, nasze ciała i naszą pracę, i pokazywała nam to swoim przykładem. Jeśli wyczarowywała jakiś pomysł, nie było ani jednego elementu tego pomysłu, do którego nie miałaby ręki. Nie zamierzała przekazać tego komuś. Myślę, że było to interesujące, zwłaszcza gdy patrzyłam, jak robisz to samo we wszystkich aspektach swojej pracy: Społeczeństwo etykietuje cię jako maniaka kontroli, obsesyjną kobietę, kogoś, kto nie potrafi zaufać swojemu zespołowi lub dać innym ludziom możliwości wykonania pracy, co jest całkowitą nieprawdą. Nie da się odnieść sukcesu, nie mając zespołu i wszystkich ruchomych części, które pomagają wprowadzić go w życie. Ale mam – i nie boję się tego powiedzieć – bardzo wyrazistą, jasną wizję tego, jak chcę prezentować siebie, swoje ciało, swój głos i swoją perspektywę. A kto lepiej opowie tę historię niż ty sama?

Dla tej płyty konkretnie, to naprawdę zaczęło się od chęci rozwikłania niektórych prawd i niektórych nieprawd. Były rzeczy, które ciążyły na mnie od dłuższego czasu. Weszłam w tę dziurę, próbując przepracować niektóre z tych rzeczy, żeby być lepszą sobą, lepszą mamą dla Juleza, lepszą żoną, lepszą przyjaciółką i lepszą siostrą. To jest ogromna część tego, dlaczego chciałam, żebyś przeprowadziła ze mną wywiad do tego utworu. Ponieważ ten album naprawdę jest jak opowieść o nas wszystkich, naszej rodzinie i naszym pochodzeniu. I kiedy mama i tata przemówili na albumie, poczułam się dobrze, że jako rodzina, to zamknęło rozdział naszych historii. I historie moich przyjaciół – każdego dnia piszemy SMS-y o mikro-agresjach, których doświadczamy, i ten głos również słychać na płycie. Inspiracją do stworzenia tej płyty były wszystkie nasze głosy jako kolektywu i chęć przyjrzenia się im i zbadania ich. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam poświęcić swój czas na ten proces. I efekt końcowy jest naprawdę satysfakcjonujący.

BEYONCÉ: Cóż, łzy cisną mi się do oczu kiedy słyszę jak oboje z naszych rodziców otwarcie mówią o swoich doświadczeniach. A co sprawiło, że wybraliście Master P do wystąpienia na albumie?

SOLANGE: Cóż, znajduję wiele podobieństw w Master P i naszym tacie.

BEYONCÉ: Ja też.

SOLANGE: Jedną z rzeczy, która była naprawdę, naprawdę głęboka dla mnie w rozmowie z tatą, to jego doświadczenie posiadania społeczności, która cię wybrała – robić to, wychodzić i być wojownikiem i twarzą tego jest po prostu tak niesamowitą presją. I rozwijać się z tego i nadal mieć poczucie niezależności i nadal mieć swój krok i swoją siłę, i marzyć na tyle dużo, że można stworzyć coś od podstaw większego niż jakakolwiek społeczność, dzielnica, czy te cztery kąty… Pamiętam, że czytałem lub słyszałem o Master P rzeczy, które tak bardzo przypominały mi dorastającego tatę. I oni również mają niesamowitą ilość miłości i szacunku dla siebie nawzajem. Chciałem, żeby na płycie zabrzmiał głos, który reprezentuje siłę i niezależność, głos kogoś, kto nigdy się nie poddał, nawet wtedy, gdy łatwo było stracić z oczu wszystko, co zbudował, kogoś, kto inwestuje w czarnych ludzi, inwestuje w naszą społeczność i nasze opowiadanie historii, w umacnianie swoich ludzi. Tobie i mnie mówiono, żebyśmy nie brali pierwszej rzeczy, jaka się nadarzy, żebyśmy budowali własne platformy, własne przestrzenie, jeśli nie były dla nas dostępne. I myślę, że on jest tak potężnym przykładem tego.

BEYONCÉ: To był trzyletni proces tworzenia A Seat at the Table. Poświęciłeś swój czas i wciąż fascynuje mnie ilość produkcji, jaką wykonałeś dla tego albumu, żywe instrumentarium, z tobą fizycznie, na klawiszach, na perkusji, produkując nie tylko wokale, ale także współprodukując utwory. To jest coś, co powinno być celebrowane, dla młodej kobiety, która jest tak silną producentką, jak również singer-songwriterką i artystką.

SOLANGE: Dziękuję! Jedną z moich największych inspiracji, jeśli chodzi o kobiety producentki, jest Missy. Pamiętam, że widziałam ją, kiedy pracowaliście razem i byłam zauroczona pomysłem, że mogę użyć siebie jako czegoś więcej niż tylko głosu i słów. Na moich poprzednich płytach miałam swój wkład w produkcję tu i tam, ale zawsze bałam się naprawdę wejść tam i… Chyba nie bałam się tak naprawdę, po prostu było mi wygodnie pisać piosenki. Czułem, że mój wkład jako producenta był wystarczający. Ale kiedy zacząłem pracować nad dźwiękami na tej płycie, zdałem sobie sprawę, że muszę stworzyć bardzo specyficzny dźwiękowy krajobraz w opowiadaniu tej historii. Miałem te jam sessions i były tam dziury, których nikt inny nie mógł wypełnić za mnie. To naprawdę wynikło z potrzeby czegoś poza tym, co mógłbym wyartykułować i poprowadzić kogoś innego do zrobienia. I to było przerażające. To było naprawdę przerażające i wiele razy byłam sfrustrowana sama sobą i czułam się niepewnie, ponieważ to było coś nowego działać w tej przestrzeni i być przed ludźmi w tym wieku, ucząc się czegoś na tym poziomie. Ale czuję się tak wdzięczna i podekscytowana, że jest nowy etap, który podbiłam jako artystka.

BEYONCÉ: Co oznacza tytuł piosenki „Cranes in the Sky”?

SOLANGE: „Cranes in the Sky” to właściwie piosenka, którą napisałam osiem lat temu. To jedyna piosenka na albumie, którą napisałem niezależnie od płyty, a był to naprawdę ciężki okres. Wiem, że pamiętasz ten czas. Właśnie wychodziłam z mojego związku z ojcem Juleza. Byliśmy ukochanymi w gimnazjum, a tak wiele z twojej tożsamości w gimnazjum jest zbudowane na tym, z kim jesteś. Postrzegasz świat przez pryzmat tego, z kim się identyfikujesz i jak zostałeś zidentyfikowany w tamtym czasie. Musiałam więc naprawdę przyjrzeć się sobie, poza byciem matką i żoną, i uwewnętrznić wszystkie te emocje, które odczuwałam w tym okresie przejściowym. Przechodziłam przez wiele wyzwań w każdym aspekcie mojego życia, wiele zwątpienia w siebie, wiele użalania się nad sobą. I myślę, że każda kobieta w wieku dwudziestu lat była tam – gdzie czuje się, że bez względu na to, co robisz, aby walczyć z rzeczą, która cię powstrzymuje, nic nie może wypełnić tej pustki.

Zwykłam pisać i nagrywać dużo w Miami w tym czasie, kiedy był boom na nieruchomości w Ameryce, a deweloperzy rozwijali wszystkie te nowe nieruchomości. Co dziesięć stóp powstawało nowe condo. Ty również dużo tam nagrywałeś i myślę, że doświadczyliśmy Miami jako miejsca schronienia i spokoju. Nie bawiliśmy się tam i nie imprezowaliśmy. Pamiętam, że patrzyłem w górę i widziałem te wszystkie żurawie na niebie. Były takie ciężkie i przyciągały wzrok, a nie to, co utożsamiałam ze spokojem i schronieniem. Pamiętam, że myślałem o tym jako o analogii do mojej przemiany – o tej idei budowania w górę, w górę, w górę, która miała miejsce w naszym kraju w tamtym czasie, o całym tym nadmiernym budowaniu i nie radzeniu sobie z tym, co było przed nami. I wszyscy wiemy, jak to się skończyło. To się rozbiło i spaliło. To była katastrofa. I ten tekst przyszedł do mnie, ponieważ był tak charakterystyczny dla tego, co działo się również w moim życiu. I, osiem lat później, to naprawdę interesujące, że teraz jesteśmy tu znowu, nie widząc tego, co dzieje się w naszym kraju, nie chcąc spojrzeć na te wszystkie brzydkie rzeczy, które patrzą nam w twarz.

BEYONCÉ: Byłam z tobą w tygodniu poprzedzającym wydanie płyty, a to najbardziej nerwowy czas dla każdego artysty, ale wiem, że to był nerwowy czas dla ciebie.

SOLANGE: Tak. Dostawałam pokrzywki. Nie mogłem usiedzieć w miejscu. To było przerażające. To miało być takie intymne, z bliska, staring-you-right-in-the-face doświadczenie, sposób w jaki ludzie będą mnie widzieć i słyszeć. Jedną rzeczą było nagrać płytę i mieć te zastrzeżenia; inną było ją skończyć i faktycznie się nią podzielić. Czuję ogromną radość i wdzięczność, że ludzie w ten sposób się z nią związali. Największą nagrodą, jaką kiedykolwiek mogłam dostać, jest zobaczenie kobiet, szczególnie czarnych, które mówią o tym, co ten album zrobił, jakie ukojenie im dał.

BEYONCÉ: W porządku, dziewczyno! Co zainspirowało okładkę?

SOLANGE: Chciałam stworzyć obraz, który zaprosi ludzi do bliskiego i osobistego doświadczenia – i to naprawdę odnosiło się do tytułu albumu – który komunikował, poprzez moje oczy i moją postawę, jak, „Chodź i zbliż się. To nie będzie ładne. Nie będzie idealnie. Będzie trochę ziarniście i może być trochę intensywnie, ale to jest rozmowa, którą musimy odbyć.” Chciałam nawiązać do Mona Lisy i jej dostojności, surowości. Chciałam też ułożyć fale na włosach, a żeby je naprawdę ułożyć, trzeba włożyć te spinki. I kiedy Neal, stylista fryzur, włożył te klipsy, pamiętam, że pomyślałam: „Woah, to jest przejście, w ten sam sposób, o którym mówię w 'Cranes’.” To było naprawdę ważne, aby uchwycić to przejście, pokazać wrażliwość i niedoskonałość tego przejścia – te klipy oznaczają właśnie to, wiesz? Przytrzymanie tego do czasu, aż będziesz mógł przejść na drugą stronę. Chciałam to uchwycić.

BEYONCÉ: Twój głos na albumie, ton twojego głosu, wrażliwość w twoim głosie i w twoich aranżacjach, słodycz, szczerość i czystość w twoim głosie – co zainspirowało cię do śpiewania w tym tonie?

SOLANGE: To było bardzo zamierzone, że śpiewałam jako kobieta, która bardzo dobrze się kontrolowała, kobieta, która mogła prowadzić tę rozmowę bez krzyku i wrzasków, ponieważ nadal często czuję, że kiedy czarne kobiety próbują prowadzić te rozmowy, nie jesteśmy przedstawiane jako kobiety kontrolujące, emocjonalnie nienaruszone, zdolne do prowadzenia trudnych rozmów bez utraty kontroli. W poprzednich utworach nie eksplorowałam tak bardzo mojego falsetu. Jak powiedziałaś, zawsze kochałam Minnie Riperton, uwielbiałam Syreetę Wright i naprawdę utożsamiałam się z kilkoma jej piosenkami, które wykonywała razem ze Stevie Wonderem. Mówiła naprawdę trudne rzeczy, ale ton jej głosu był tak słodki, że można było ją usłyszeć wyraźniej. Chciałam znaleźć szczęśliwy środek, czuć, że jestem bezpośrednia i jasna, ale jednocześnie wiedzieć, że to była rozmowa, którą bardzo kontrolowałam – móc mieć ten moment, istnieć w nim, żyć w nim i zastanawiać się nad nim, a nie krzyczeć i walczyć na swój sposób – robiłam już wystarczająco dużo tego w moim życiu, więc chciałam wyraźnie zaznaczyć, że to ja kontroluję tę narrację. Aaliyah również miała na mnie ogromny wpływ i zawsze miała. Jej wokalne aranżacje ze Static Major są jednymi z moich ulubionych na świecie.

BEYONCÉ: Cóż, tak się cieszę, że dorastaliśmy w Houston. I wiem, że to taka wielka inspiracja dla nas wszystkich: Ciebie, mnie, mojej mamy, mojego taty… wszystkich, którzy tam mieszkają. Jak możesz opisać dorastanie na Parkwood, i co o naszym rodzinnym mieście nosisz ze sobą?

SOLANGE: Dorastanie na Parkwood było tak inspirujące, ponieważ mieliśmy zobaczyć trochę wszystkiego. Dorastaliśmy w tej samej dzielnicy, która wyprodukowała Scarface’a, Debbie Allen i Phylicię Rashad. Więc kulturowo było to tak bogate, jak to tylko możliwe. Ludzie byli ciepli. Ludzie byli przyjaźni. Ale największą rzeczą, jaką wyniosłem z tego miejsca jest opowiadanie historii. Czuję, że na Południu ogólnie, ale szczególnie w naszym świecie dorastania, ludzie byli ekspresyjnymi i żywymi gawędziarzami. W salonie fryzjerskim czy w kolejce w sklepie spożywczym nigdy nie było nudno. Jestem bardzo szczęśliwa, że dorastałam w miejscu, gdzie można było być żoną pastora, prawniczką, striptizerką na boku, nauczycielką w szkole – widzieliśmy, jak każdy rodzaj kobiet łączy się w jednym wspólnym doświadczeniu, które polegało na tym, że każda chciała być wspaniała i każda chciała być lepsza. I dzięki temu stałyśmy się naprawdę feministyczne. I to jest rzecz, którą najbardziej ze sobą noszę, możliwość wyjścia w świat i połączenia się z kobietami każdego rodzaju. Właśnie rozmawiałam z kimś o The Real Housewives of Atlanta i powiedziałam, że uwielbiam ten program i uważam, że jest tak genialny, ponieważ jest to kobieta, która była reprezentowana w moim dzieciństwie w Houston. To sprawia, że czuję się jak w domu.

BEYONCÉ: Jakie są niektóre błędne przekonania na temat bycia silną kobietą?

SOLANGE: O mój Boże, nie ma ich końca! Jedną z rzeczy, z którą ciągle muszę walczyć jest to, że nie czuję się arogancka, kiedy mówię, że napisałam każdy tekst na tym albumie. Nadal nie jestem w stanie tego powiedzieć. To pierwszy raz, kiedy tak naprawdę to powiedziałam, ze względu na wyzwania, przez które przechodzimy, kiedy celebrujemy naszą pracę i nasze osiągnięcia. Pamiętam, jak Björk powiedziała, że ma wrażenie, że niezależnie od tego, na jakim etapie jest jej kariera, jeśli w czymś, co ona zrobiła, zasługi przypisuje się mężczyźnie, to on je dostanie. I, niestety, to wciąż jest prawdą. To jest coś, o czym tak wiele się od ciebie nauczyłam, by mieć kontrolę nad własną narracją. I w tym momencie powinno to być oczekiwanie, a nie coś, na co prosisz o pozwolenie. Czuję, że jestem coraz bliżej tego, nie biorąc na siebie całego bagażu, kiedy muszę po prostu stanąć w obronie siebie i powiedzieć: „Nie, nie czuję się z tym komfortowo.” I naprawdę doceniam ciebie i mamę jako przykłady tego, będąc w stanie mówić o naszych osiągnięciach, tych rzeczach, które zasługują na świętowanie, nie czując się przy tym skrępowana.

BEYONCÉ: Masz zdolność do dostrzegania rzeczy zanim się wydarzą, której nigdy nie widziałam u nikogo innego tak konsekwentnie jak u ciebie. Zawsze znasz nowych artystów na dwa lata przed ich pojawieniem się. Albo nowych DJ-ów lub producentów lub nowe marki modowe … Jak to robisz?

SOLANGE: Prawdopodobnie jestem w Internecie o wiele więcej niż powinnam. Nie wiem. Uwielbiam łączyć ludzi. Uwielbiam wprowadzać ludzi do innych ludzi, którzy wykonują niesamowitą pracę na świecie. I po prostu jestem w internecie za dużo, do cholery.

BEYONCÉ: Ty i Alan – który jest moim bratem, twoim mężem – pracowaliście razem nad wizualizacjami do tego projektu i przeszliście samych siebie. Jakie to było doświadczenie?

SOLANGE: To doświadczenie było jednym z tych, które będę pielęgnować przez resztę mojego życia. Pamiętam, jak lata temu mówiłem ci, że chciałem z nim pracować, ale bałem się, bo czułem, że nasz związek, dzięki łasce Boga, jest jedyną rzeczą, na którą mogę liczyć, że będzie nienaruszona i solidna. Kiedy wyruszam w świat, wiem, że kiedy wrócę do domu, znajdę z nim pokój. I nie chciałam żadnych zmiennych, które mogłyby to zakłócić. A ty właściwie zachęciłeś mnie do tego i powiedziałeś: „Przysięgam, będzie wam dobrze i prawdopodobnie stworzycie najlepszą pracę, jaką kiedykolwiek stworzyliście, ze względu na sposób, w jaki kochacie i szanujecie siebie nawzajem i swoją wizję.” I w trakcie procesu tworzenia tej płyty, za każdym razem, kiedy wracałem ze studia do domu, byłem naprawdę wyczerpany. I to właśnie Alan dodawał mi otuchy, pomagał mi się podnieść i dawał mi tę mowę trenerską, żebym wrócił do studia i zaczął nowy dzień. Znał te historie lepiej niż ktokolwiek inny. A kiedy przyszedł czas na rozmowy o wizualnych aspektach projektu, wiedziałem bez cienia wątpliwości, że to właśnie on musi być osobą, która pomoże wcielić tę wizję w życie. I on naprawdę widział to w każdym szczególe, jaki tylko mógł mieć.

Tylko osoba, która mnie kocha, powiedziałaby „tak” kręceniu 21 scen w ciągu jednego tygodnia i wspinaniu się po górach i dosłownie przekraczaniu wodospadów z milionowym sprzętem przypiętym do pleców. Zaczynaliśmy z wielkimi pomysłami, sporą ekipą. Mieliśmy dwa kampery, którymi przejechaliśmy z Nowego Orleanu do Nowego Meksyku z dziesięcioma lub piętnastoma przystankami po drodze. Pod koniec ludzie byli bardzo zmęczeni, słusznie zresztą. Byli zdenerwowani i gotowi wrócić do domu, i słusznie. A my z Alanem mówiliśmy: „Dopiero zaczęliśmy!”. Byliśmy może w jednej czwartej drogi do tego, co chcieliśmy osiągnąć. I tylko osoba, która cię kocha, powiedziałaby: „Polećmy z powrotem do Nowego Orleanu, wynajmijmy samochód i po prostu ty i ja zróbmy tę wycieczkę od nowa”. Byłam tak szczęśliwa, że miałam partnera w zbrodni, ponieważ opowiadanie wizualne jest tak samo ważne, jeśli nie ważniejsze pod pewnymi względami, dla ogólnego opowiadania historii w moich projektach. To dla mnie prawdziwa medytacja, kiedy wymyślam te koncepcje i maluję obrazy – to jeden z niewielu momentów, kiedy mój mózg wyłącza się w ten sposób. A Alan był tam, by powiedzieć: „Hej, światło zanika. Wszyscy mówią nam, że nie możemy uzyskać takiej ilości światła w przysłonie. Musimy zawinąć. Ale ja uważam, że to jest moment, w którym światło dopiero się zaczyna. To jest kolor nieba, który musi być.”

BEYONCÉ: Dobra, teraz przejdę do rundy prędkości … Lady Sings the Blues czy Mahogany ?

SOLANGE: Mahogany! Bez wątpienia. Wiesz, to pierwszy film, który Alan i ja obejrzeliśmy razem. To była nasza pierwsza oficjalna randka.

BEYONCÉ: To wiem. Kiedy czujesz się najbardziej wolny?

SOLANGE: Kiedy jestem w muzycznej medytacji.

BEYONCÉ: „No Me Queda Mas” czy „I Could Fall in Love”?

SOLANGE: To takie niesprawiedliwe! „No Me Queda Mas.”

BEYONCÉ: Jaki jest najzabawniejszy tekst, który dostałeś od naszej mamy w tym tygodniu? To zbyt osobiste, nie ważne. Musisz kochać Mamę Tinę. Jakie to uczucie mieć najlepsze zdjęcie ślubne wszech czasów?

SOLANGE: O mój Boże, to jest subiektywne!

BEYONCÉ: Co cię najbardziej śmieszy?

SOLANGE: The Real Housewives of Atlanta, hands-down.

BEYONCÉ: Naprawdę?! Nie wiedziałam o tym.

SOLANGE: Oglądam to religijnie, i jestem w szwach przez cały czas.

BEYONCÉ: Jednym z moich najdumniejszych momentów jako siostry było to, kiedy byłam w stanie przedstawić ci twojego bohatera, Nasa, a ty płakałaś i zachowywałaś się jak głupia. Byłam tak zaskoczona, że pani Too-cool-for-everything zachowywała się jak głupia. Czy jest inna istota ludzka, która wydobyłaby z ciebie teraz taką reakcję, gdybyś ją spotkała?

SOLANGE: Diana Ross. Na pewno. Wybuchłem pokrzywką, kiedy poszedłem na jej koncert. Alan był jak, „Uh, wybuchasz w pokrzywkę. Uspokój się.”

BEYONCÉ: I, szczerze, dorastając, jak się spisałam jako starsza siostra?

SOLANGE: Wykonałaś kawał dobrej roboty. Byłaś najbardziej cierpliwą, kochającą, cudowną siostrą w historii. W ciągu tych 30 lat, które byłyśmy razem, myślę, że tylko naprawdę, jak, zderzyłyśmy się głowami … możemy policzyć na palcach jednej ręki.

BEYONCÉ: Spodziewałam się czegoś zabawnego, ale wezmę to. Dziękuję.

BEYONCÉ JEST 20-KROTNIE NAGRODY GRAMMY-WINNING RECORDING ARTIST. JEJ SZÓSTY ALBUM STUDYJNY I TOWARZYSZĄCY MU FILM, LEMONIADA, ZOSTAŁ WYDANY W ZESZŁYM ROKU.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.