Breaking Up With My Best Friend In My 30s Was So Hard, But So Necessary

Let me preface this by admitting that I haven’t experienced earth-shattering, soul-crushing heartbreak from a significant other. Zdecydowanie wylałem kilka łez i miałem moje ego posiniaczone przy wielu okazjach w wyniku nieudanego związku randkowego, ale największy ból serca i strata, jakiej kiedykolwiek doświadczyłem, pochodziła z zerwania z moim najlepszym przyjacielem w moich 30-tych latach.

Teraz, powód, dla którego się tu starzeję jest zamierzony. Żeby było jasne, przeszłam przez naturalny proces wyrastania z przyjaciół z college’u i pracy, którą miałam w wieku 20 lat – przyjaciół, z którymi miałam zajęcia, z którymi imprezowałam i z którymi brałam „kierownicze” przerwy na lunch. Utrata tych relacji, nawet jeśli spędzałem w nich sporo czasu, nie miała dla mnie znaczenia, ponieważ zazwyczaj łączyło nas coś nieco powierzchownego, co również miało swoją datę ważności. Podczas gdy garstka z tych ludzi może zamienić się w przyjaciół na całe życie, szanse na to są dość nikłe, ponieważ częściej niż nie wydają się służyć konkretnemu (i tymczasowemu) celowi. W pewnym momencie ktoś kończy studia, dostaje nową pracę lub się wyprowadza, a związek po prostu powoli i bezboleśnie przechodzi swój bieg (z wyjątkiem okazjonalnego „lubię to” lub komentarza na Instagramie, oczywiście).

To nie jest typ rozstania, do którego się odnoszę. Odnoszę się do końca znacznie silniejszej więzi i emocjonalnej intymności między dwiema kobietami. Mówię o osobie, która widziała wszystko co dobre, złe i bardzo brzydkie i wie gdzie są zakopane wszystkie ciała, że tak powiem. Tego lata, po latach kopania, krzyczenia i walki z tym, musiałam odejść od jednej z tych osób – i to było do bani. Aha, i żeby było jeszcze gorzej, byliśmy również współlokatorami (w mieszkaniu z kontrolą czynszu, nie mniej).

astarot/

Dla kontekstu, ten przyjaciel nie był jednym z tych, których miałem przez dziesięciolecia lub niewiarygodnie długi czas. Poznaliśmy się, gdy byłem w połowie lat dwudziestych i dość szybko staliśmy się bliskimi przyjaciółmi. Podczas gdy mieliśmy kilka nieporozumień i pewne nierówności na początku, przyjaźń zawsze wydawała się odbijać i pozostawać bezpieczna. Mimo że różniłyśmy się charakterologicznie (ona jest typem A, a ja bardzo typem B), byłyśmy w bardzo podobnych miejscach w życiu, jeśli chodzi o karierę, randki i życie towarzyskie, i zawsze czułam się przy niej bezpiecznie. Była praktyczną, odpowiedzialną Monicą Geller dla mojej emocjonalnie napędzanej, czasami irracjonalnej Rachel Green – i to działało.

To nie było aż do około trzech lat w, że rzeczy zaczęły się zmieniać. W tym momencie wynajęłyśmy małe mieszkanie z dwiema sypialniami w Santa Monica, obracałyśmy się w tych samych kręgach i prowadziłyśmy równoległe życie, które pozornie zmierzało w tym samym kierunku. Wtedy po prostu coś się stało. Dziwnym trafem, około moich 30 urodzin, rzeczy powoli zaczęły się rozpadać, rzeczy, które wyglądały jak małe pęknięcia na gładkiej powierzchni. Przez pęknięcia rozumiem małe różnice osobowości, które nigdy wcześniej mi nie przeszkadzały, a nawet nie były zauważalne: sposób, w jaki każdy z nas radził sobie ze stresem i konfliktami, styl komunikacji, harmonogramy społeczne itp. „W naszych 20s, jesteśmy wszystko o odkrywaniu, kim jesteśmy i dowiedzieć się, co jest ważne dla nas,” mówi certyfikowany specjalista związek Lori Ann Davis. „Kiedy dochodzimy do naszych lat 30-tych, na ogół mamy ten jasny obraz wizji naszego życia. Lepiej rozumiemy nasze podstawowe cele i wartości i czujemy się bardziej ustatkowani… Zmierzasz ku czemuś i jeśli twoja ścieżka nie jest równoległa do ścieżki twoich przyjaciół, przyjaźnie się rozpadają.”

Na przykład, postawa let’s-fix-it, take-charge, którą kiedyś doceniałam i podziwiałam w moim przyjacielu zaczęła czuć się kontrolująca i umniejszająca. Nie chciałam przyjaciela, który po prostu chciałby rozwiązać wszystkie moje problemy, chciałam takiego, który by mnie przez nie wspierał i współodczuwał ze mną. W rezultacie przestałam czuć się bezpiecznie w tej przyjaźni, co jest receptą na katastrofę.

Konflikt i różnice są zdrowymi częściami każdej długoterminowej przyjaźni lub związku, ale jeśli są one połączone z lub bezpośrednim wynikiem czegoś większego – powiedzmy oddalania się od siebie lub zmiany wartości lub systemów wierzeń – wynik może być druzgocący, zwłaszcza jeśli to wszystko idzie bez reakcji i jest dozwolone, aby się rozwijać. „We wszystkich bliskich związkach bardzo rzadko ludzie wspólnie decydują, że wyrastają ponad siebie i życzą sobie nawzajem wszystkiego dobrego” – mówi Davis. „Zazwyczaj chcesz się kłócić i wściekać i potrzebujesz, aby stało się coś dramatycznego, aby się rozstać. Ktoś zazwyczaj musi się mylić.”

Rawpixel.com/

Tak było w moim przypadku. Przez następne dwa lata pozwalałem, by małe krzywdy (po obu stronach, bo sam rzucałem w nie swoją część) stawały się większymi krzywdami i, szczerze mówiąc, nie radziłem sobie z tym dobrze. Na początku byłem niesamowicie smutny i traciłem sen z powodu szukania rozwiązania, aby odzyskać ten symbiotyczny związek. Ale potem, po daremnych wysiłkach i miesiącach chodzenia na muszelkach jaj, smutek zamienił się w twardość. Te pęknięcia, o których wspomniałem wcześniej, stały się ogromną przepaścią, a współczucie, zainteresowanie i entuzjazm, które kiedyś czułem do mojego najlepszego przyjaciela, zaczęły się całkowicie rozpadać. Ta obojętność i bezduszność przerażała mnie bardziej niż cokolwiek innego, ponieważ nie jest to moja normalna cecha. Naprawdę nie podobało mi się już to, kim byłam w tej przyjaźni. Związek jin i jang, który kiedyś był tak zrównoważony, stał się, cóż, niezrównoważony. Ale nie chciałam stracić tej osoby, która była ostoją mojego życia przez ostatnie sześć lat.

Często zastanawiałem się dlaczego zmagałem się z tym tak długo jak to robiłem i dlaczego ta platoniczna przyjaźń sprawiła mi więcej bólu niż jakakolwiek romantyczna. Według Davis, więź między kobietami sięga czasów, kiedy mieszkaliśmy w jaskiniach: „Kobiety łączyły się poprzez komunikację”, mówi. „Połączyły się dla komfortu i bezpieczeństwa i nauczyły się rozwiązywać problemy poprzez dzielenie się. Od tego czasu nie ewoluowałyśmy zbytnio w tym kierunku.” Chociaż zdaję sobie sprawę, że jest to zdecydowanie uogólnienie i subiektywna opinia, w moim własnym życiu jest trochę prawdy w tej teorii. To powiedziawszy, kiedy wspomniana więź zaczęła się łamać w mojej przyjaźni, bezpieczeństwo i komfort wyszły przez okno, jak również.

W końcu, w końcu ugryzłem kulę i podjąłem decyzję, aby uzyskać miejsce mojego własnego. Kiedy nadszedł dzień przeprowadzki, nie czułem żadnych emocji ani smutku, tylko poczucie spokoju – co oznacza, że był to właściwy czas, aby przejść dalej. Nie przeprowadziłam się daleko od mojej byłej BFF – zaledwie przecznicę dalej – ale zmiana była znacząca. Nadal sprawdzamy się od czasu do czasu i patrzymy, jak sobie radzi druga osoba. Nadal widujemy się na imprezach i spotkaniach, ale różnica w dynamice jest całkowicie widoczna. Ona nie jest pierwszą osobą, do której dzwonię, gdy mam złą randkę lub coś ekscytującego wydarzyło się w pracy, i vice-versa. I chociaż początkowa myśl o tej zmianie kiedyś mnie przeraziła i złamała mi serce, zdaję sobie sprawę, że jest to dokładnie to, czego potrzebowałem.

Prawda jest taka, że stałem się zbyt zależny od tej szczególnej przyjaźni dla walidacji i komfortu. W miarę jak się starzałam, nauczyłam się, jak ważne jest zarezerwowanie tej roli dla siebie. I chociaż nadal boli mnie świadomość, że to połączenie zmieniło się na zawsze, czuję się całkiem nieźle wiedząc, że połączenie z samą sobą jest teraz moim najwyższym priorytetem. Przepraszam, genetyka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.