When faced with the question „What turns you on?” almost all of us have the same answer: Podnieca mnie ktoś, kto jest inteligentny, zabawny, dobrze ubrany, kreatywny, odnoszący sukcesy, bla bla bla. I pewnie, wszystkie te rzeczy są stymulujące, ale to tylko połowa opowieści – szczerze mówiąc, naprawdę nudna połowa. Ale trzymam się standardowej odpowiedzi, bo powiedzenie jakiejś wersji „kręci mnie inteligencja” brzmi o wiele mniej przerażająco niż rzeczywistość, która jest taka, że kręci mnie głównie dziwny gatunek faux surveillance porn, w którym nastoletnie dziewczyny są przyłapywane na kradzieży w sklepie, a potem szantażowane, żeby robiły ochroniarzom niezręczne loda. Czy to jest złe? Z jakiegoś powodu to, co w kimś podziwiam i to, co mnie podnieca, często nie ma ze sobą związku. Przykro mi, ale po prostu nie wierzę, że komukolwiek kiedykolwiek przyszło do głowy zastanowić się nad tym, że jego chłopak jest dobrym słuchaczem.
Wieki temu Zygmunt Freud sławnie wyrzucił ręce w obliczu kobiecego pożądania. „Wielkie pytanie, na które nigdy nie udzielono odpowiedzi i na które ja, mimo moich 30 lat badań nad kobiecą duszą, nie potrafiłem jeszcze odpowiedzieć” – pisał Freud – „brzmi: 'Czego pragnie kobieta?”. Bro wydawał się być zdezorientowany w wielu sprawach związanych z kobietami, ale w tej jednej kwestii jestem z nim. Jest już powszechnie wiadomo, że kobiece podniecenie seksualne jest bardziej złożone niż u naszych męskich odpowiedników: Zasadniczo, faceci są po prostu szczęśliwi widząc części ciała, podczas gdy kobieca seksualność jest niechlujną rozgrywką między ciałem a umysłem. Pragniemy romansu, a jednak zakochujemy się w facetach, którzy nas ignorują. Identyfikujemy się jako hetero, ale kręci nas lesbijskie porno. Chcemy bezpieczeństwa, ale przypadkowo miewamy też fantazje o gwałcie (przyznaj się). Czy nasze waginy oszalały?
Na co dzień częściej podniecają mnie przypadkowe bodźce niż prawdziwi ludzie. Wibracje w metrze. Zapach tandetnego sprayu do ciała Axe, który zawsze przypomina mi o robótkach ręcznych w liceum. Ostatnio widziałam reklamę implantów piersi i próbując się na nią obrazić, przypadkowo się napaliłam – chyba dlatego, że przypomniała mi, że cycki istnieją? Billboardy z bielizną zawsze do mnie trafiają. Obecnie jestem w trakcie procesu Invisalign i mam tego seksownego ortodontę, który ciągle wkłada mi palce do ust i to jest niesamowite. Od niedawna moje fantazje masturbacyjne koncentrują się głównie wokół wyrównywania zębów.
Biologia ewolucyjna mówi nam, że to, co uważamy za „seksowne” jest ostatecznie wskaźnikiem tego, co jest najlepsze dla przetrwania gatunku – co oznacza, że bycie w dobrej formie, posiadanie czystej skóry i wysyłanie dobrze spreparowanych e-maili to cechy, które przywołują zdrowie i kompetencje, które z kolei sprawiają, że ktoś jest bardziej zdatny do pieprzenia. Ale czy biologia ewolucyjna może wyjaśnić moje fantazje o gang-bangu? Domyślam się, że darwiniści argumentowaliby, że spanie z 10 facetami na raz zwiększa 10 razy prawdopodobieństwo zajścia w ciążę (przetrwanie najsilniejszego materiału genetycznego?), co jest częścią mojego wrodzonego pragnienia prokreacji. Ale ja tego nie kupuję. Wiem tylko, że aby dojść podczas seksu, zazwyczaj muszę zamknąć oczy i bardzo mocno skupić się na myśli o byciu gwałconą przez bandę mięśniaków. I wiem też, że nie jestem jedyna.
W 1972 roku Nora Ephron opublikowała „Fantazje”, esej szczegółowo opisujący fantazję seksualną, którą miała od 11 roku życia, w której jest „zdominowana przez mężczyzn bez twarzy, którzy zdzierają ze mnie ubranie”, dodając: „To straszne. W mojej fantazji seksualnej nikt nigdy nie kocha mnie za mój umysł”. (Być może pamiętacie, że w filmie Ephron Kiedy Harry poznał Sally, Sally ma taką samą fantazję; chociaż, aby podkreślić neurozę bohaterki, nie ma wielkiego seksualnego uwolnienia – kończy się ono po tym, jak została rozebrana). Esej wywołał pewne oburzenie, szczególnie wśród pewnych osób z ruchu kobiecego, które uważały, że fantazja ta nie jest tak bardzo feministyczna. Daj spokój – mówimy o zawstydzaniu zboczeńców! Z pewnością nasze fantazje – a najlepiej nasze sypialnie – są miejscami, w których powinniśmy czuć się swobodnie, by odkrywać najmroczniejsze i najbardziej dewiacyjne zakamarki naszego umysłu. I w związku z tym, nie sądzę, żebyśmy musiały umieszczać wszystkie nasze działania w kategorii „feministyczne” lub „nie feministyczne” – zwłaszcza, że seks konsensualny istnieje w politycznej próżni: to całkiem sporo miejsc, w których możemy po prostu robić rzeczy i iść dalej, bez potrzeby wściekłych rozważań.
W moim odczuciu, są dwa typy facetów: Są faceci, którzy zejdą na ciebie tylko zaraz po tym jak weźmiesz prysznic i są tacy, którzy dosłownie wyliżą ci tyłek po tym jak wrócisz do domu z siłowni. Staram się unikać tych pierwszych. Przez lata nauczyłem się, że ludzie, którzy nie są nieśmiali w kwestii ciał są o wiele bardziej gorący w łóżku. Bycie z kimś, kto naprawdę chce cię pochłonąć – całego siebie – sprawia, że jesteś o wiele bardziej gotowy, by to odwzajemnić. Kiedyś jeden facet powiedział mi, że nie spuszcza się na kobiety, bo jest germafobem. Żartujesz sobie ze mnie? Jak mam się zrelaksować i czuć się dobrze o sobie po tym, jak w zasadzie nazwał moją waginę brudne? O wiele bardziej kręci mnie bycie z kimś, kto jest obrzydliwy – kimś, kto chce wąchać moją brudną bieliznę, lizać moje zęby i pluć mi do ust. Jestem teraz po trzydziestce – jestem za stara, żeby umawiać się z facetem, który nie chce mnie pocałować po tym, jak zrobię mu loda. Kiedy raz umówisz się z facetem, który zrobi ci loda, kiedy masz okres, nigdy nie wrócisz.
Mam przyjaciółkę – jest poliamorycznym biologiem molekularnym, który jest w ekstremalnym BDSM (oczywiście). Ostatnio powiedziała mi, że regularnie masturbuje się na myśl o mężczyznach uprawiających seks ze zwierzętami. Pomimo tego, że byłem przygotowany na to, że z jej ust wyjdzie coś ekstremalnego, nadal byłem zszokowany, kiedy to powiedziała. Ale jej wyjaśnienie tej fantazji miało dla mnie sens. Powiedziała mi: „Nie chodzi o to, że kręcą mnie zwierzęta. Raczej podnieca mnie myśl, że mężczyzna jest tak napalony, tak zmuszony przez siłę swojej seksualności, że dosłownie przeleciałby wszystko – nawet osła.” I to jest coś, co dostaję.
Jako kobietom, mówi się nam, że bycie uprzedmiotowionym jest złe. OK, w porządku. Ale na wszystko jest odpowiedni czas i miejsce. A ja osobiście mogę być bardzo podniecony przez wykwalifikowanego uprzedmiotawiacza. Nie jest tajemnicą, że kobiety są często podniecone przez bycie pożądaną – nie w sensie „chcę się tobą zaopiekować”, ale bardziej w sensie „chcę cię zgiąć nad moim biurkiem”. Oczywiście, kiedy się z kimś umawiam, chcę, żeby mnie cenił za moje pomysły, osiągnięcia, humor czy cokolwiek innego. Ale kiedy się z kimś pieprzę, chcę, żeby docenił mój brak odruchu wymiotnego. W kontekście związku lub zaczepki z kimś, kto cię szanuje, bycie traktowanym jak zabawka seksualna może być naprawdę gorące. Na przykład, nie zawsze chcę być całą osobą. To jest męczące. Czasami chcę być po prostu moimi cyckami.
I uprzedmiotowienie idzie w obie strony. Pamiętam, w gimnazjum, moja mama powiedziała mi, że są trzy rzeczy, których powinnam szukać w partnerze: Powinien być lojalny, powinien być przystojny (ale nie za bardzo przystojny) i powinien umieć naprawiać rzeczy wokół domu. W szczególności zauważyła, że bardzo ważne jest, aby znaleźć mężczyznę, który potrafi naprawić zlew, kiedy jest zepsuty. Pamiętam, że pomyślałam: „Mamo, jesteś zasadnicza”. Ale teraz to rozumiem. Nie chodzi o wygodę posiadania własnego złota rączka. Chodzi o prosty fakt, że widok mężczyzny uderzającego coś młotkiem jest naprawdę gorący. (Kobiece spojrzenie, ktokolwiek?) Jasne, to genderowy banał, ale jest w nim prawda – widok mężczyzny „męskiego” w stylu Dona Drapera, z olejem silnikowym pod paznokciami, może być jak porno. Myślę, że każdy jest w głębi serca podstawowy.
Jest taki cytat, który uwielbiam z książki brytyjskiego filozofa Alaina de Botton „How to Think More About Sex”. De Botton pisze: „Choćbyśmy próbowali go oswoić, seks ma powtarzającą się tendencję do siać spustoszenie w całym naszym życiu: Prowadzi nas do niszczenia naszych związków, zagraża naszej produktywności i zmusza nas do zbyt późnego przesiadywania w nocnych klubach i rozmawiania z ludźmi, których nie lubimy, ale których odsłoniętych pośladków mimo wszystko bardzo chcemy dotknąć. Seks pozostaje w absurdalnym, a być może niemożliwym do pogodzenia konflikcie z niektórymi z naszych najwyższych zobowiązań i wartości. Być może powinniśmy zaakceptować, że seks jest z natury dość dziwny, zamiast obwiniać się za to, że nie reagujemy w bardziej normalny sposób na jego mylące impulsy.”
Innymi słowy, powinniśmy dać sobie spokój z byciem idiotami w kwestii tego, kogo chcemy przelecieć, dlaczego i jak. Im bardziej docieramy do sedna tego, co nas podnieca, tym bardziej oczywiste staje się, że podniecenie seksualne nie jest często logiczne, poprawne politycznie, czy „czyste”. Być może fakt, że w ogóle myślę o tych sprawach jest świadectwem mojego katolickiego wychowania, które dodało zdrową dawkę wstydu do większości moich seksualnych impulsów. Ale seks i wstyd mogą być – i są – całkiem interesującym towarzystwem. Mówiąc słowami legendarnego Johna Watersa: „Dziękuję Bogu, że zostałem wychowany jako katolik, więc seks zawsze będzie brudny”
.