To był ostatni raz, kiedy Syd Barrett zobaczył Pink Floyd

5 czerwca 1975 roku Pink Floyd po raz ostatni zobaczyli swojego starego kolegę z zespołu i byłego wodzireja Syda Baretta. Pionierski muzyk wpadł znienacka na jedną z sesji nagraniowych zespołu do uznanego Wish You Were Here i prawdę mówiąc, wyglądał jak cień dawnego siebie.

Legenda głosi, że Barrett przybył do studia w tym samym czasie, kiedy zespół pracował nad utworem 'Shine On You Crazy Diamond’, który opowiadał o ich upadłym założycielu. W tym czasie Barrett na dobre opuścił przemysł muzyczny, decydując się na życie w londyńskim hotelu. Zerwawszy kontakt ze swoimi byłymi kolegami z zespołu, jego przybycie do studia nagraniowego wywołało u nich szok.

Reklama
Reklama

Roger Waters, który napisał utwór o swoim starym przyjacielu, był jednym z członków zespołu, którzy zostali zmuszeni do zwolnienia Barretta z obowiązków w 1968 roku. W miarę jak jego zażywanie narkotyków wymykało się spod kontroli, wraz z jego słabnącym zdrowiem psychicznym, zażywanie psychodelików przez Barretta znacząco wpłynęło na jego wizję twórczą. Pozostali członkowie Floydów nosili w sobie ogromne poczucie winy z powodu jego odejścia i chcąc sobie z nim poradzić, pomogli mu stworzyć jego dwa solowe albumy The Madcap Laughs i Barrett.

Zmarły Richard Wright, zastanawiając się nad zmaganiami, jakie stoczył pomagając przy tych sesjach dla solowego materiału Barretta, powiedział kiedyś: „Robienie płyty Syda było interesujące, ale niezwykle trudne. Dave i Roger zrobili pierwszą (The Madcap Laughs), a Dave i ja drugą. Ale wtedy już po prostu staraliśmy się pomóc Sydowi w każdy możliwy sposób, a nie martwić się o uzyskanie najlepszego brzmienia gitary. Mogłeś o tym zapomnieć! To było po prostu wchodzenie do studia i próba nakłonienia go do śpiewania.”

Barrett, który przybył do studia Floydów tego czerwcowego wieczoru, był zupełnie inną istotą niż ta, którą ostatni raz widzieli kilka lat wcześniej. Muzyk stał się nadęty i mimo, że fizycznie był tam w studiu, mentalnie go nie było.

Pink Floyd byli początkowo oszołomieni jego przybyciem, zakładając, że musi być członkiem załogi i minęło trochę czasu, zanim Gilmour w końcu zidentyfikował go jako ich byłego kolegę z zespołu. Waters, jak się mówi, natychmiast zalał się łzami widząc, kim stał się Barrett. Ten czerwcowy dzień był również dniem ślubu Gilmoura, więc Barrett zawędrował na przyjęcie gitarzysty w EMI, ale potem wyszedł nie mówiąc nikomu, znikając w podobnie dziwny sposób jak się pojawił.

„Jestem bardzo smutny z powodu Syda, nie byłem przez lata”, powiedział Waters w 1975 roku. „Przez lata, przypuszczam, że był zagrożeniem z powodu tych wszystkich bzdur napisanych o nim i o nas. Oczywiście, był bardzo ważny i zespół nigdy by się bez niego nie rozkręcił, bo to on pisał cały materiał. To nie mogłoby się wydarzyć bez niego, ale z drugiej strony, nie mogłoby się to też bez niego rozwinąć. Może i nie jest ważny w kategoriach rock 'n’ rollowej antologii, ale na pewno nie jest tak ważny, jak ludzie mówią o Pink Floyd. Myślę więc, że byłem przez niego zagrożony.”

Waters miałby ostatnią szansę spotkać się ze swoim ostatnim kolegą z zespołu, co było druzgocąco smutnym wydarzeniem: „Ostatni raz widziałem go kilka lat po tym, jak pojawił się na sesjach Wish You Were Here,” powiedział Mirror w 2008 roku. „Wpadłem na niego w Harrodsie, gdzie zwykł chodzić kupować słodycze, ale nie rozmawialiśmy – tak jakby się ulotnił”.

Podczas Barretta w zespole wymyślili pewną magię, której on był powodem, ale jak Waters przyznał w 1975 roku, nie byliby tam, gdzie byli bez niego lub rzeczywiście z nim, gdyby kontynuował bycie członkiem poza 1968 rokiem.

Odsłuchaj 'See Emily Play’ poniżej i przypomnij sobie jakim niesamowitym autorem piosenek był zmarły Syd Barrett.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.