Stop me if you’ve heard this one before. Chicago Bulls przegrywają jednym punktem. Na zegarze pozostały już tylko sekundy. Piłka trafia w ręce Michaela Jordana. I, niespodzianka, piłka wpada przez obręcz, dając jego drużynie zwycięstwo. Ten opis odnosi się do kilkudziesięciu największych momentów Jordana, ale najbardziej znany jest z jego ostatniego.
Jest mecz nr 6 Finałów NBA w 1998 roku. Bulls przegrywają z Utah Jazz jednym punktem na wyjeździe. Jordan właśnie ukradł piłkę Karlowi Malone’owi i obserwuje Bryona Russella. Gdy na zegarze pozostaje 10 sekund, atakuje, ostatecznie uwalniając się od Russella i dając Bulls prowadzenie jednym punktem, jednym z największych sztyletów w historii NBA. Niecelny rzut Johna Stocktona utrwala nie tylko mistrzostwo dla Chicago, ale i ten moment w naszych umysłach. Pomyślcie o tym meczu, tej serii i całej rywalizacji, a pierwszą rzeczą, która przychodzi do głowy jest Jordan wiszący w powietrzu nad pokonanym Russellem, a nie kilka rzutów, które ostatecznie to umożliwiły.
Ale ostatni rzut Jordana był, jak przystało, kulminacją, wynikiem dwóch lat wartych bitew pomiędzy Bulls i Jazz. Gdyby nie pamięć mięśniowa i strategiczne poprawki zbudowane w ciągu dwóch poprzednich Finałów NBA, legendarny moment Jordana nigdy nie byłby możliwy. Przyjrzyjmy się więc temu, co może być najwspanialszym rzutem w historii koszykówki, zaczynając od samego zagrania.
Pierwsza rzecz, którą zauważasz podczas ponownego oglądania tego zagrania? To jak czysta jest to akcja. Nie ma tu żadnego chaosu, który zwykle przenika sytuacje z końcówek meczów. Boisko jest ładnie rozstawione. Każdy jest dokładnie tam, gdzie powinien być. Jordan nie czeka do ostatniej sekundy z oddaniem strzału. Strzał wpada do kosza na około pięć sekund przed końcem. Jak na zagranie, które nie zostało przygotowane w czasie timeoutu, całość wygląda na niesamowicie oskryptowaną.
To nie jest przypadek. Bulls wyczerpali już w tym momencie cały zapas taktyki na późną fazę gry w dziewięciu poprzednich meczach Finałów z Jazz, które kończyły się jednocyfrową przewagą. Między tymi drużynami nie ma już żadnych tajemnic, a Bulls metodą prób i błędów nauczyli się, co działa. W końcu to nie jest nawet pierwszy buzzer-beater, z jakim przyszło im się zmierzyć w tej serii. W zasadzie w obu dotychczasowych zwycięstwach Utah, Bulls mieli szansę na remis lub wygraną dzięki rzutowi zza łuku. Obie sytuacje są ucieleśnieniem chaosu, którego zabrakło w Game 6.
Pod koniec Game 1, Bulls odzyskali piłkę po rzucie wolnym Johna Stocktona, do końca którego pozostało zaledwie kilka sekund. Nie mając timeoutu, musieli rzucić full-court pass, by dać Jordanowi jakąkolwiek nadzieję na zremisowanie meczu. Kiedy stracił kontrolę, Scottie Pippen został zmuszony do rzucenia na niskim procencie 3-pointer.
Spudłował, a Utah wygrało mecz. Końcówka meczu nr 5 była jeszcze bardziej szalona. Bulls, przegrywając dwoma punktami, musieli odbić piłkę na 1,1 sekundy przed końcem. John Stockton wyrzucił piłkę poza boisko.
That initially knocked 0.8 seconds off of the clock. Mając tylko 0.3 sekundy, Bulls mogliby legalnie zdobyć punkty tylko przez tip-in lub faul. Phil Jackson argumentował swoją drogę z powrotem do 0,8 sekundy na zegarze, ale wszystko, co Bulls mogliby wymusić to dziki 3-pointer od Jordana.
Chicago nie miało interesu w powtarzaniu tych doświadczeń. Jego najlepsza szansa na czysty rzut miała przyjść wcześniej na zegarze. Jordan oddał więc strzał na kilka sekund przed końcem, a po jego trafieniu to Jazz musieli walczyć o brzydki wygląd w końcówce meczu. Nie była to matematycznie poprawna decyzja, ale jeśli ktokolwiek zasłużył sobie w takich sytuacjach na dobrodziejstwo wątpliwości, to właśnie Jordan.
Ustaliliśmy więc „kiedy” strzału, ale co z „gdzie?”. Jordan po kradzieży piłki od Karla Malone’a robi coś osobliwego. Najszybszą drogą pomiędzy dwoma punktami jest linia prosta, jednak Jordan nie kieruje się w stronę kosza. Przemierza boisko, przechodząc od lewego bloku po swojej stronie boiska do lewego skrzydła po stronie Utah.
Aby to wyjaśnić, musimy przewinąć około 30 sekund. Jumper nad Russellem nie był jedynym wielkim strzałem Jordana w tym meczu. Na 41 sekund przed końcem, John Stockton trafił 3-punktowy rzut, który dał Jazz prowadzenie 86-83. W odpowiedzi, Jordan szybko przyjmuje podanie od Pippena i zmierza do obręczy. Idzie w prawo, pokonuje Russella, ale spotyka Antoine’a Carra przy obręczy, zmuszając go do trudnego wykończenia.
Jordan wie, że Utah będzie oczekiwać od niego, że znów pojedzie w prawo. Ich obrona jest nawet na to nastawiona. Przyjrzyjmy się jeszcze raz rzutowi Jordana. Tym razem obserwuj konkretnie Karla Malone’a.
Malone nominalnie pilnuje Pippena, ale spójrzcie jak daleko jest skłonny się wychylić. Pippen, w tym momencie, nie stanowi praktycznie żadnego zagrożenia. Przez całe Finały NBA zmagał się z kontuzją pleców, która pogłębiła się podczas pierwszego zagrania w Game 6 – wsadu. Malone technicznie rzecz biorąc pilnuje go, ale tak naprawdę ma służyć jako ostatnia linia obrony przeciwko Jordanowi. To jest oczywiste patrząc na jego reakcję na drive Jordana. Przechodzi w tryb obrony obręczy, spodziewając się, że Jordan zaatakuje kosz jadąc w prawo, tak jak to zrobił w poprzednim zagraniu. Russell, do pewnego stopnia, też tak robi. Podczas gdy Jordan mógł, ale nie musiał go popchnąć, jego momentum z pewnością już zmierzało w tym kierunku.
Ale to rodzi kolejne pytanie. Podczas gdy za nim była pomoc, Russell bronił Jordana jeden na jednego. To sprawiło, że był podatny na dokładnie taki sam ruch, jaki wykonał Jordan. Gdyby udało mu się wstrząsnąć Russellem, miałby czyste pole do popisu bez względu na wszystko. Dlaczego więc Utah nie podwajało Jordana przy piłce, albo przynajmniej nie zapewniło Russellowi solidniejszej ochrony niż obracający się Malone?
Bo Jazz już tego próbowali i się nie udało.
Rok wcześniej, w dosłownie dokładnie tym samym momencie sezonu, Bulls znaleźli się w bardzo podobnej sytuacji. Jordan miał piłkę przy wyniku remisowym 86 i tylko około 10 sekundach pozostałych do końca meczu 6 Finałów NBA 1997. W tym momencie pilnował go również Russell, ale Utah nie uważało go za wystarczającego, więc postanowiło podwoić Jordana z Johnem Stocktonem. Pierwotnie człowiekiem Stocktona był Steve Kerr. Prowadzący Jordan, z tego samego lewego skrzydła, na którym zainicjował swój rzut z 1998 roku, podał z dwójki do Kerra tuż za linią rzutów wolnych. Ten przybił strzał, by zdobyć mistrzostwo.
To zdjęło double-team ze stołu w 1998 roku. Jazz nie zamierzali ryzykować, że Jordan poda do jeszcze jednego szeroko otwartego seryjnego clinchera. Zaufali więc Russellowi, by sam powstrzymał Jordana, mając nadzieję, że nawet jeśli mu się nie uda, Jordan zaatakuje kosz i spotka się tam z dodatkową rim-protection.
To, oczywiście, nie jest to, co się stało. Doświadczenia Jordana przez prawie 12 pełnych meczów Finałów przeciwko Utah zmusiły go do szukania konkretnego strzału przeciwko konkretnej obronie w konkretnych okolicznościach. Znalazł ten rzut, a reszta to już historia, ale to pokazuje, że żadne zagranie nie istnieje w oderwaniu od rzeczywistości. Ten był kulminacją dwóch serii lekcji, końcowym egzaminem obejmującym wszystko, czego Jordan nauczył się podczas dwóch pełnych serii przeciwko Jazz. Tak jak w przypadku prawie każdego testu z koszykówki, z którym miał do czynienia w swojej karierze, Jordan zdał go celująco.