It Doesn’t Get Any More Personal

Siedziałem na zewnątrz biblioteki na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Cruz, kiedy dwóch innych studentów przechodziło obok narzekając na chrześcijańską wiarę w ukrzyżowanie Jezusa. Jako młody chrześcijanin zainteresowany współpracą z moimi współtowarzyszami w ewangelizacji kampusu, odwróciłem głowę, aby usłyszeć więcej. Nie pamiętam zbyt wiele z tego, co mówili, poza wykrzyknikiem jednej z kobiet: „Umieranie na krzyżu – to takie obrzydliwe”

Do dziś myślę, że ta młoda kobieta lepiej niż wielu chrześcijan pojęła przerażającą naturę śmierci Jezusa. Czasami próbujemy to udowodnić, porównując krzyż do śmierci przez porażenie prądem, zastanawiając się, czy nosilibyśmy naszyjniki lub koszulki z symbolami krzesła elektrycznego. Ale tak makabryczne jak porażenie prądem, ukrzyżowanie jest o wiele gorsze – długa, przeciągająca się sprawa, czasami poprzedzona krwawym biczowaniem, z rękami i stopami przebitymi grubymi gwoździami, z całym ciężarem ciała zawieszonym w trzech agonalnych punktach. Po wielu godzinach agonii powoli dusiłeś się, gdy nogi nie mogły cię już utrzymać, a płuca były przyduszone ciężarem twojego ciała. Wszystko to wyryte we krwi kapiącej bezlitośnie z głowy, rąk i stóp.

Ta młoda kobieta miała rację. Krwawe i brutalne wydarzenie stoi w samym centrum naszej wiary. I to nie tylko wydarzenie, ale jego znaczenie, zwłaszcza w oczach ewangelicznych chrześcijan, skłania wielu do wzdrygnięcia się z obrzydzeniem. Ewangelicy bardziej niż większość są głęboko poruszeni koncepcją, że Chrystus umarł za nas na krzyżu, że był zastępcą, który cierpiał w naszym zastępstwie, że zniósł karę, na którą zasłużyliśmy.

Ta idea – zwana ogólnie doktryną karnego zadośćuczynienia zastępczego – wypadła z łask w wielu kręgach. Jest ona atakowana nie tylko przez agnostyków, ale także przez samych chrześcijan, z których niektórzy określają się jako ewangelikalni. Niewątpliwie, niekiedy jest ona przedstawiana w sposób prymitywny, a nawet patologiczny. Ale pozostaje sposobem patrzenia na zadośćuczynienie, który głęboko porusza miliony i przyciąga je we wdzięcznej miłości do tego, który zawisł na krzyżu.

Współcześni teologowie oddali Kościołowi przysługę przypominając nam o wielu modelach zadośćuczynienia, do których nawiązuje Pismo Święte. Na przykład model okupu: Jesteśmy trzymani w mocy diabła, dopóki Chrystus nie umarł i nie wyzwolił nas z jego uścisku. I Christus Victor: Złośliwe księstwa i władcy tego wieku zostali pokonani przez Chrystusa na krzyżu. I model moralny: Widząc, do jakiego stopnia Chrystus posunął się, aby zademonstrować swoją miłość, umierając na krzyżu, odpowiadamy miłością.

Wciąż ewangeliczni chrześcijanie wierzą, że istnieją przekonujące powody teologiczne, aby uprzywilejować zastępstwo karne wśród tych i innych modeli zadośćuczynienia. Być może najlepszym zwięzłym przykładem jest referat wygłoszony przez J.I. Packera w 1973 r. podczas Tyndale Biblical Theology Lecture, „What Did the Cross Achieve?”. Nie będę powtarzał jego dobrych powodów, ale zamiast tego chcę po prostu zauważyć, jak i dlaczego, pomimo wielu słusznych krytycznych uwag na temat tego, jak doktryna ta jest źle rozumiana i nadużywana, zastępstwo karne pozostaje centralnym punktem tak wielu ewangelicznych kazań, nauczania i pobożności.

Artykuł ciąg dalszy poniżej

To ma intuicyjny sens

Głównym powodem jest po prostu to: To ma intuicyjny sens dla mężczyzn i kobiet o ewangelicznym usposobieniu. Ewangelicy nie wierzyliby w to nadal, gdyby nie miało to również biblijnego i teologicznego uzasadnienia. Nie są oni jednak wyrafinowanymi teologami, kiedy po raz pierwszy zdumiewają się słysząc o tym, co Chrystus uczynił dla nich na krzyżu. Argumenty na rzecz doktryny nie wyjaśniają też, dlaczego padają na kolana płacząc jako wdzięczni odbiorcy przebaczenia i życia wiecznego.

Są wdzięczni, ponieważ mają, jak zauważyliśmy we wcześniejszych esejach, „naglące poczucie trudnej sytuacji człowieka… nastrój tak głęboki, że nigdy nie może być w pełni wyartykułowany”. Nastrój ten to rozpacz, a nagląca potrzeba wynika z przeczucia: Jeśli nie zajmiemy się przyczyną tej rozpaczy, jesteśmy skazani na zagładę. Rozpacz ta wynika z poczucia winy i wstydu za wykroczenia przeciwko prawu Bożemu, które ewangelicy uznają nie za bezosobowe i arbitralne prawo, ale za takie, które jest bezpośrednim wyrazem stojącej za nim Osobowości. Kiedy grzeszymy, jesteśmy w pełni świadomi związku między prawem Bożym a Osobą Boga. Nie naruszyliśmy jedynie prawa, ale Osobę, i jako tacy podlegamy nie tylko karze, ale i gniewowi, nie tylko konsekwencjom, ale i odrzuceniu.

To nie są pojęcia – intymny związek między prawem a prawodawcą oraz między winą a odrzuceniem – które dzisiaj są dla nas wygodne. Wielu twierdzi, że takie wyobrażenia są bardziej zbliżone do prymitywnej religii, która stara się udobruchać rozgniewanych bogów. Nikt, mówimy sobie, nie myśli już w ten sposób. Ale trochę więcej myśli i rozpoznajemy, że podstawowa dynamika jest dobrze rozumiana nawet dzisiaj.

Na przykład, składasz przysięgę swojemu współmałżonkowi, że będziesz wierny. Ale kiedy masz romans, jasne jest, że to nie jest tylko abstrakcyjna przysięga, która została złamana; związek również został zerwany. Albo kiedy nastolatek kradnie torebkę matki, aby kupić i zażyć narkotyki, matka bierze to do siebie, tak jak powinna. Nie chodzi tu tylko o wykroczenia moralne, takie jak kradzież czy kłamstwo, i nie jest ona zdenerwowana tylko dlatego, że jej nastolatek wyrządza sobie krzywdę. Największym problemem jest sabotowanie zaufania; nastolatek nie szanował, nie czcił i nie kochał swojej matki.

Chrześcijanie ewangelikalni pojmują ten intymny związek między prawem Bożym a osobą Boga. Intuicyjnie zdają sobie sprawę z tego, że przekroczenie prawa lub jego Stwórcy nie jest rzeczą błahą. Nie chodzi tylko o to, że potrzebują przebaczenia – nie, chodzi o coś poważniejszego. Potrzebują koła ratunkowego. Podejrzewają bowiem wewnętrznie, co Pismo mówi wyraźnie, jeszcze zanim je usłyszą: „Zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz 6,23).

Ponownie współczesne sumienie wzdryga się. Jakiego rodzaju jest ten wszechświat, w którym codzienne i stosunkowo nieszkodliwe zachowanie – kłamstwo, chciwość, pycha, pożądliwość i tak dalej – zasługuje na wieczne i nieodwracalne potępienie? Ewangelicy odpowiadają, „Ten rodzaj wszechświata,” i wskazują na wspólne doświadczenia z bardzo dużo tej samej dynamiki – stosunkowo nieistotne działania, które powodują przerażające i trwałe konsekwencje.

Artykuł ciąg dalszy poniżej

Stolarz bezmyślnie przesuwa rękę zbyt blisko ostrza piły stołowej, a w jednej chwili, jego ręka jest stracone na zawsze do niego. Biegaczka spogląda na telefon komórkowy i chwilowo wychodzi na ruchliwą ulicę; potrąca ją przejeżdżający samochód, a po wielu operacjach mówi się jej, że już nigdy nie będzie mogła biegać. Dlaczego świat jest zbudowany w ten sposób – gdzie małe uchybienia w prawach fizycznych mogą mieć tak niszczycielskie konsekwencje – trudno powiedzieć, ale ewangelicy akceptują to za to, co jest, a nawet więcej, gdy chodzi o prawo boskie.

Jak zauważono, ewangeliczni chrześcijanie są również bardziej komfortowe niż większość w nazywaniu takich konsekwencji formą kary. Mówienie tylko o konsekwencjach wysysa krew z dynamiki i przesuwa nas w kierunku deizmu, do świata, w którym Bóg ustanawia moralne i fizyczne prawa i odchodzi. Konsekwencje ignorowania prawa boskiego są podobne do konsekwencji ignorowania grawitacji – nic osobistego, tylko kosmiczne sprawy.

Biblia ukazuje znacznie innego Boga, takiego, którego prawa są bezpośrednim odbiciem jego charakteru – a tym charakterem jest ostatecznie miłość. Tak więc nieposłuszeństwo wobec boskiego prawa jest odrzuceniem nie tylko mądrego Prawodawcy, ale także Miłośnika ludzkości. A zatem w Piśmie Świętym Bóg reaguje na grzech mniej jak sędzia, który beznamiętnie wymierza sprawiedliwość, ale bardziej jak zraniony kochanek, który został odrzucony. To bardzo osobiste.

„Gdy Izrael był dzieckiem, umiłowałem go i z Egiptu wezwałem mego syna.
Ale im bardziej byli wzywani, tym bardziej oddalali się ode Mnie.
Składali ofiary Baalom i palili kadzidła obrazom.
To Ja nauczyłem Efraima chodzić, biorąc ich za ramiona;
ale oni nie zdawali sobie sprawy, że to Ja ich uzdrowiłem.
Prowadziłem ich sznurami ludzkiej dobroci, więzami miłości.
Byłem dla nich jak ten, który podnosi do policzka małe dziecko,
i schylałem się, aby je nakarmić.” (Hos. 11:1-4)

Ta osobista dynamika jest tym, co nadaje zastępczemu zadośćuczynieniu taką homiletyczną siłę i dlaczego jest ono podstawą ewangelicznego przepowiadania, nauczania i pobożności. Ze wszystkich modeli zadośćuczynienia, najlepiej odzwierciedla on osobowego Boga Biblii, w jego pełnym miłości stworzeniu świata, w jego udręczonej reakcji na grzech, w jego ofiarnej śmierci na krzyżu, aby przywrócić zerwaną relację.

Sprawiedliwa kara

Karanie, które z tego wynika, nie jest arbitralnym wyrazem gniewu odrzuconego kochanka, ale również aktem, który w jakiś sposób równoważy księgi moralne. Dlatego właśnie przebaczenie jako zwykły akt woli nie jest wystarczające. Za grzechy trzeba zapłacić, tak jak trzeba spłacić dług. Dlaczego tak jest, dlaczego moralny wszechświat działa w ten sposób, trudno powiedzieć, jest to kolejna głęboka tajemnica życia.

Najpierw rozumiemy naturę sprawiedliwej kary jako dzieci. Twoja siostra wielokrotnie zmienia kanał, który oglądasz w telewizji, aby oglądać to, co ona chce. Jest niegrzeczna i nieugięta, dopóki nie wkroczy twój ojciec. Przeprosiny od niej są dobre i słuszne, ale nie jesteś zadowolony, dopóki twój ojciec nie doda, że twoja siostra nie może oglądać telewizji przez tydzień. Kara jest częścią rozwiązania tego problemu, a jeśli nie ma kary, czujesz, że sprawiedliwość została oszukana.

Artykuł ciąg dalszy poniżej

Albo weźmy trop, na którym Hollywood regularnie polega w filmach o zemście. Scenarzyści odwołują się do czegoś głębokiego i podstawowego w ludzkim sercu: Kiedy dzieje się wielka niesprawiedliwość, należy się odpłata. Złoczyńca gwałci i morduje serię nastoletnich dziewcząt; przez cały film widz chce, by złoczyńca nie tylko został złapany, ale i ukarany, zazwyczaj w jakiejś brutalnej scenie, która prowadzi do jego śmierci. Pomimo przewidywalnych fajerwerków i nadmiernej przemocy, wciąż przychodzimy na takie filmy właśnie dlatego, że jesteśmy głęboko usatysfakcjonowani ukaraniem przestępców.

Ponownie, ewangelicy widzą tę dynamikę w pracy na poziomie duchowym. Naszych grzechów nie da się zmiatać machnięciem ręki. Zasługują one na śmierć i tylko przez śmierć mogą być odpowiednio opłacone.

Jak samousprawiedliwieni mogą stać się ewangeliczni chrześcijanie, w swoich lepszych chwilach uznają, że są grzesznikami w rękach sprawiedliwego Boga. Kiedy więc kaznodzieja przedstawia biblijne nauczanie dotyczące ofiary i zastąpienia za grzech, nie tylko rozpoznają oni ciemność swojej sytuacji, ale także widzą promień światła.

W samą strukturę wszechświata wbudowane jest również pojęcie, że jedna śmierć może być przyjęta w miejsce innej, i że ta jedna śmierć może odkupić beznadziejną sytuację. Znów kusi nas, by pomyśleć, że cofnęliśmy się do prymitywnej religii, ale po raz kolejny rozglądamy się dookoła, by dostrzec to zjawisko wszędzie wokół nas. Jest to kolejny regularny motyw gawędziarzy, którzy tworzą „postacie Chrystusa”, których śmierć wyzwala innych.

Jest to potężny motyw nie tylko dlatego, że naśladuje ukrzyżowanie, ale dlatego, że rozpoznajemy w nim tajemnicze prawo wszechświata: Czasami cierpienie i śmierć jednej kluczowej osoby – która jest postrzegana jako dobra i kochająca – zmienia życie i sytuacje innych na dobre, jak sugeruje śmierć działaczy takich jak Mahatma Gandhi i Martin Luther King Jr.

Nie ma prostej linii od śmierci ludzi takich jak oni do stworzenia bardziej sprawiedliwych praw dla tych, dla których żyli i umierali, ale wyraźnie istnieje pozytywny związek. Istnieje tajemniczy sens, w którym znosili oni karę za niesprawiedliwość, na którą zasłużyli inni, i że to wydarzenie umożliwiło pewną miarę uzdrowienia.

Ewangeliczni chrześcijanie po prostu wierzą, że kiedy doskonale sprawiedliwy i niewinny Bóg-człowiek, Jezus Chrystus, umarł, w pełni odpokutował za nasz grzech; to skutkuje nie tylko naszym przebaczeniem, ale zniesieniem konsekwencji i kary za nasz grzech: Śmierć została pochłonięta w zwycięstwie (1 Kor. 15:54).

Długa historia

Niektórzy krytycy próbowali argumentować, że idea zastępczego zadośćuczynienia pojawia się na scenie dopiero tysiąc lat po ukrzyżowaniu, szczególnie w teologii Anzelma z Canterbury. Aby być pewnym, żaden taki model nie został w pełni rozwinięty aż do tego czasu, ale jest on wyraźnie obecny w umysłach wielu wczesnych ojców kościoła, takich jak Justyn Męczennik, Grzegorz z Nyssy, Atanazy i Augustyn. Weźmy ten bardzo reprezentatywny przykład z Euzebiusza z Cezarei. Komentując Ewangelię Jana 1:29 („Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata”), pisze on:

Artykuł ciąg dalszy poniżej

A Baranek Boży nie tylko to uczynił, lecz został ukarany w naszym imieniu i poniósł karę, której On nie był winien, lecz którą my byliśmy winni z powodu wielości naszych grzechów; i w ten sposób stał się przyczyną odpuszczenia naszych grzechów, ponieważ przyjął za nas śmierć i przeniósł na siebie biczowanie, zniewagi i hańbę, które były nam należne, i ściągnął na siebie ustanowione przekleństwo, stając się za nas przekleństwem.

Ostatnio argumentowano, że chociaż zastępcze zadośćuczynienie zostało ożywione w Reformacji, nie było ono centralnym punktem myśli Lutra, jak sądziliśmy. Być może, ale nadal potrafił on wymownie o tym mówić:

Dlatego Chrystus nie tylko został ukrzyżowany i umarł, ale przez boską miłość grzech został na niego włożony. On ma i nosi w swoim ciele wszystkie grzechy wszystkich ludzi – nie w tym sensie, że sam je popełnił, ale w tym sensie, że wziął te grzechy, popełnione przez nas, na swoje ciało, aby zadośćuczynić za nie swoją krwią.

Choć wielu współczesnych teologów zdystansowało się od tego modelu, niektóre z największych umysłów teologicznych XX wieku poświęciły mu chlubne miejsce w swoich pracach. Karl Barth i Wolfhart Pannenberg byliby dwoma przykładami. Jak ujął to Pannenberg w swojej teologii systematycznej:

Jak widział to Paweł, sam Bóg za pośrednictwem ludzkich sędziów nie tylko uczynił Jezusa grzechem, ale także kazał Mu ponieść w naszym zastępstwie (…) karę, która jest właściwą karą za grzech, ponieważ wynika z jego wewnętrznej natury, tzn. karę śmierci jako karę za grzech.tj. karę śmierci jako konsekwencję oddzielenia od Boga.

To nie jest żadna prymitywna teologia, chyba że masz na myśli to, że była ona nieodłączną częścią pierwotnego kościoła: „Chrystus odkupił nas od przekleństwa zakonu, stając się za nas przekleństwem” (Gal. 3:13). „Bóg przedstawił Chrystusa jako ofiarę przebłagalną, przez przelanie Jego krwi” (Rz 3,25).

Takie fragmenty – a jest ich o wiele więcej – czerpią swoje wskazówki szczególnie z proroka Izajasza:

Ale On został przebity za nasze przewinienia,
został zmiażdżony za nasze nieprawości;
na Nim ciążyła kara, która przyniosła nam pokój,
i przez Jego rany jesteśmy uzdrowieni.

Wszyscy, jak owce, zbłądziliśmy,
każdy z nas zwrócił się na swoją drogę;
a Pan złożył na Nim
prawość nas wszystkich. (53:5-6)

Ewangelicy są zakłopotani przez teologów – nawet niektórych z nich – którzy twierdzą, że idea kary po prostu nie występuje w Biblii.

Pride of Place

Przypomnienie o innych modelach zadośćuczynienia w Nowym Testamencie było dobrą korektą dla ewangelicznych kaznodziejów, którzy ograniczyli swoje kazania do zastępczego zadośćuczynienia. Nie każdy w każdym momencie życia będzie poruszony dynamiką winy i wstydu, prawa i kary, grzechu i zastępstwa. Narkoman złapany w łańcuchy uzależnienia może lepiej pojąć cud ukrzyżowania, jeśli na przykład zostanie mu przedstawiony model okupu.

Artykuł ciąg dalszy poniżej

W jednym względzie jednak ewangelikalni kaznodzieje okazali się bardziej otwarci i ekumeniczni niż ich liberalni bracia i siostry. Podczas gdy ci ostatni nalegają na całkowite wyeliminowanie zastępczego zadośćuczynienia – a zwłaszcza zastępstwa karnego – jako prymitywnego i niegodnego współczesnego umysłu, ewangelikalni kaznodzieje po prostu nie wyeliminują żadnego z pozostałych modeli, bez względu na ich słabości (które każdy z nich posiada). Jeśli Pismo Święte wyraźnie pokazuje, że rzeczywiście istnieją różne sposoby pojmowania głębszego znaczenia ukrzyżowania, niech tak będzie.

Z pewnością ewangelikalni dają pierwszeństwo zastępczemu zadośćuczynieniu; postrzegają je jako jeden model, który trzyma wszystkie inne razem, nadając sens każdemu z nich. I wielu zgadza się z Packerem, który w eseju wspomnianym powyżej sugeruje, że zastępcze zadośćuczynienie jest nie tyle teorią, co modelem, nie żelaznym wyjaśnieniem tajemniczych dróg Boga, ale dramatyczną narracją o tym, co miało miejsce na Kalwarii:

Z pewnością podstawową kwestią, której dotyczy substytucja karna, nie jest ani moralność, ani racjonalność dróg Bożych, lecz odpuszczenie moich grzechów; a podstawową funkcją tego pojęcia jest skorelowanie mojej wiedzy o byciu winnym przed Bogiem z moją wiedzą, że z jednej strony nie może pojawić się żadna kwestia, że kiedykolwiek będę sądzony za moje grzechy, a z drugiej strony, że zmartwychwstały Chrystus, którego mam przyjąć jako Pana, to nikt inny jak Jezus, który zapewnił mi nietykalność przed sądem przez poniesienie na krzyżu kary, która mi się należała.

Efektem tej korelacji nie jest w żadnym sensie „rozwiązanie” czy rozwikłanie tajemnicy dzieła Bożego (to nie jest tego rodzaju tajemnica!); efektem jest po prostu precyzyjne zdefiniowanie tego dzieła, a przez to wywołanie wiary, nadziei, uwielbienia i odpowiadającej miłości do Jezusa Chrystusa.

Tak, model ten był nadużywany. Niektórzy tłumaczyli to tak, jakby Jezus uśmierzył gniew rozgniewanego Ojca, który z radością patrzył, jak jego Syn jest torturowany aż do śmierci – tak jakby Ojciec i Syn mieli dwie różne wole co do tego, co się dzieje. Nie do końca. Zadośćuczynienie zastępcze oparte na dobrej teologii trynitarnej kładzie nacisk na jedność celu Ojca i Syna, ponieważ „Bóg w Chrystusie pojednał świat ze sobą” (2 Kor. 5:19, NASB). To znaczy, Bóg znosił w sobie samym boski gniew, na który my zasłużyliśmy – na który ja zasłużyłem.

Ostatni punkt jest jednym z egzystencjalnych powodów, dla których ewangeliczni chrześcijanie pozostają głęboko oddani temu modelowi zadośćuczynienia. Jest to jedyny model zadośćuczynienia, który bardziej niż inne przypomina nam o osobistej inwestycji Boga w każdego z nas. Tam, gdzie na przykład Christus Victor jest wspaniałym modelem opisującym kosmiczne odkupienie, zadośćuczynienie zastępcze dotyczy mojego zbawienia: Chrystus umarł za mnie. Nie ma nic bardziej osobistego niż to. A religia ewangelicka nie jest niczym innym, jak tylko nie jest osobista.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.