Home

Fot: Christian Lantry

Legenda muzyki soul i gospel Al Green

Pięćdziesiąt lat temu właściwy wokalista i właściwy producent odnaleźli się w Memphis. Pochodzący z Arkansas Al Green miał już wtedy wydany album, ale „Back Up Train”, zgodnie z tytułem, sugerował utalentowanego wokalistę, który nie był pewien kierunku, w którym podąża. Prawie 20 lat starszy od Greena, Willie Mitchell z Mississippi, był producentem i bandleaderem, który spędził lata w studio i w trasie.

Poznali się w Midland w Teksasie, jak twierdzi Green.

„Grałem tam koncert, a on powiedział, że mam ładny głos”, mówi Green w wywiadzie telefonicznym. „Powiedziałem: 'OK, w porządku’. Wróciłem następnej nocy i zrobiłem z nim show. A on poprosił mnie, żebym wróciła do Memphis. Więc wziąłem moje ubrania i przeniosłem się do Memphis.”

Płynność śpiewającego głosu Greena jest sprzeczna z jego stylem rozmowy, który jest rozproszony i luźno związany z czasem i miejscem. Tak więc jego wersja historii zawiera również odniesienie do Michigan i niejasne szczegóły dotyczące awantury w barze o kobietę.

„Chciałbym, żeby to były lepsze czasy, lepsze niż awantura w barze o jakąś kobietę,” mówi. „To chyba nie jest dobra zabawa, prawda? Ale teraz jestem kaznodzieją i mówię tym wszystkim grzesznikom, żeby trzymali się z dala od tych barowych awantur.”

Al Green

Kiedy: 20:00 30 kwietnia

Gdzie: Smart Financial Centre, 18111 Lexington, Sugar Land

Szczegóły: $59.50-$199.50; 281-207-6278, smartfinancialcentre.com

Say what?

So there you have it: a chance encounter and some wisdom about avoiding physical conflict in the confines of a drinking establishment.

Czasami rozmowa z Greenem staje się tak surrealistyczna, że trudno jest wrócić do króliczej nory. Jedno pytanie o jego młodość w Arkansas przynosi komentarz o jego ojcu, matce, butelce wina i ciąży. Rozsądne. Ale potem nie mogłem do końca podążać za tangentem o „gonieniu kangurów i innych rzeczy.”

Kiedy konwersacyjny biały szum grozi, że stanie się ogłuszający, Green strzela wyraźnie: „Andrew, ja z tobą żartuję, człowieku. Po prostu się bawię.”

Nawet po tym przyznaniu się do winy, ustalenie myśli Greena okazuje się bardziej skomplikowaną procedurą niż nagranie jego głosu na taśmę przez Mitchella. W tym roku przypada 50. rocznica wydania „Green Is Blues”, pierwszej wspólnej płyty Greena i Mitchella. Płyta jest niedoskonała, ale odkryła, że starszy producent poprowadził swojego absurdalnie utalentowanego wokalistę w nową przestrzeń.

Głos Greena jest jednym z wielkich instrumentów w amerykańskiej muzyce popularnej. Mitchell odsunął go od lekkiego R&B i ustawił w miejscu, gdzie Green mógł zabiegać o popową publiczność. Czerpali z muzyki country (Carl Smith’s „Gotta Find a New World”), soul („The Letter”), klasyczny pop (Gershwin’s „Summertime”) i współczesny pop/rock (The Beatles „Get Back”).

„Green Is Blues” jest jednak najważniejszy jako punkt wyjścia. Green i Mitchell przez kilka lat pracowali nad swoją muzyką. Na „Al Green Gets Next to You” z 1971 roku głos Greena został wpleciony w aranżacje Mitchella znanych piosenek takich wykonawców i autorów jak The Doors, Barrett Strong, Bert Burns i Roosevelt Sykes. Do 1972 roku, złamali kod i wymyślili swoją własną, charakterystyczną permutację tlącej się muzyki soul w utworze „Let’s Stay Together.”

Jeśli Green zna szczegóły formuły sukcesu, jest w nich dość ostrożny.

„Po prostu próbowaliśmy różnych rzeczy, ja śpiewałam różne rzeczy, a on wyczuwał mój głos,” mówi Green. „Zaczęło się całkiem prosto. Stań przy tym mikrofonie i zobaczmy, jak to brzmi. Tak to się zaczęło, naprawdę.”

Przejście na gospel

Cokolwiek było sekretem, podejście zadziałało. Między 1972 a 1973 rokiem, dwójka stworzyła cztery albumy, które są niepodważalnymi klasykami: „Let’s Stay Together,” „I’m Still in Love With You,” „Livin’ for You” i „Call Me.”

Muzyka była zbudowana z pięknych małych części pracujących w harmonii. Klasyk „Love and Happiness” służy za wzór, z gitarowym lick’iem, rozkołysanym keyboardem i trzaskającą perkusją – wszystkie ikoniczne w swoim charakterystycznym brzmieniu, każde z nich stapiające się ze sobą, gdy Green eksplorował wszystkie zakamarki swojego głosu. Potrafił sięgać po wysokie tony i sprzedawać je z pasją tak samo dobrze jak niskie pomruki. Głos zawsze tam był, ale Green w tych latach stał się wielkim piosenkarzem.

Jak inni wielcy południowi piosenkarze soul, Green zmagał się z niektórymi podczas ery disco. On umieścić 13 hitów na listach przebojów pop między 1971 i 1975. Ale rok 1974 był rokiem, w którym styl życia dopadł go, a jego apogeum stanowiła niesławna tragedia z udziałem jego dziewczyny, garnka z gotującą się kaszą i samobójstwa. Green zmienił swoje postępowanie i poświęcił się działalności w Full Gospel Tabernacle w Memphis. Nagrania Gospel następowały po sobie, ale świeckie nagrania stały się rzadkie.

Ale w połowie lat 90-tych ponownie odnalazł swoje powinowactwo do świeckiej muzyki soul, mniej więcej w czasie, gdy Rock & Roll Hall of Fame go indukował. Od tego czasu Green nie nagrał zbyt wielu płyt – tylko cztery od 1995 roku i żadnej od 2008 roku. Mimo to znalazł drogę na sceny, grając niektóre z tych przebojów, które przetrwały już prawie pół wieku. Bez wątpienia zagra niektóre z nich na swoim koncercie w Smart Financial Centre we wtorek wieczorem.

I to wszystko, co ma do powiedzenia w tym okresie.

„Powiedz Houston, 'Hello!’,” mówi. „Przyjeżdżamy tam, zabieramy cały zespół. Zamierzamy trochę poszaleć. Wszystkie dobre rzeczy. To jest to, co staramy się robić. Przynieść to, co dobre.”

[email protected]

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.