FaithGateway

Kiedy byłem cessationistą, nigdy nie widziałem, by Bóg kogokolwiek uzdrowił, ponieważ nigdy nie modliłem się o uzdrowienie. 1

Jak możesz modlić się regularnie o coś, co według ciebie Bóg już nie robi lub robi rzadko? Kiedy ktoś powiedział mi, że wierzy w uzdrowienia i cuda, odparłem: „Och, widziałeś, jak otwierają się ślepe oczy i głuche uszy? Widziałeś, jak ktoś chodził po wodzie albo jak ktoś rozmnażał jedzenie za pomocą modlitwy?”. Kasacjoniści zawsze sięgają do największych cudów, szczególnie do cudów natury, aby udowodnić, że Bóg już nie robi tych rzeczy. Wszystko, czego to dowodzi, to to, że ludzie, którzy nie wierzą w cuda i nie modlą się o cuda, są ludźmi, którzy nie widzą cudów. Potwierdzają oni to, co Jakub napisał prawie dwa tysiące lat temu:

Nie masz, bo nie prosisz Boga. – Jakub 4:2

Kiedy byłem studentem seminarium, kilka lat przede mną byli studenci, którzy specjalizowali się w apologetyce, broniąc istnienia Boga i wiarygodności chrześcijańskich Pism. Agnostyczni profesorowie uniwersyteccy, którzy szydzili z Boga, popełniali błąd, debatując z tymi studentami przed swoimi klasami. Ken Boa był jednym z tych apologetów tylko kilka lat przede mną, ale nigdy nie poznałem jego historii aż do niedawna.

W lecie 1978 roku był na trzytygodniowej wycieczce po Izraelu. Pewnego popołudnia Ken poszedł popływać w wodzie, po której stąpał Jezus podczas burzy, kiedy to uratował swoich uczniów przed utonięciem. Kiedy Jezus wsiadł do łodzi, natychmiast znalazła się ona na brzegu (Ewangelia Jana 6,16-21). Ken dopłynął do tratwy oddalonej o około jedną dziesiątą mili od brzegu na Jeziorze Galilejskim. Następnie zawrócił i skierował się z powrotem.

W drodze powrotnej znikąd nadeszła burza. Wiatry zaczęły poruszać morzem i jak woda na trzęsącym się spodku, od razu zrobiło się niespokojnie. Znalazłem się uwikłany w gwałtowne ruchy wody i nie mogłem zrobić żadnego postępu z powrotem do brzegu. Trudno było utrzymać się na powierzchni. Wciąż próbowałem robić postępy we właściwym kierunku, ale wiatr i fale wciąż spychały mnie do tyłu…

Trwało to, co wydawało się naprawdę długim czasem, a moja energia była wyczerpana… Nie miałem zamiaru tego zrobić. Wiedziałam, że jestem na skraju utonięcia, a moje życie przeleciało mi przed oczami, jak w filmie… Uświadomiłam sobie coś większego niż burza… Bóg powiedział mi, że moja praca dla Niego na ziemi nie została zakończona.

I wtedy znalazłam się na brzegu. Nie mam pojęcia, jak się tam znalazłam. Nie było mowy o tym, żebym miał siłę przepłynąć taki dystans wbrew tym falom. Byłem tuż przy krawędzi wody. Ale na brzegu były skały, i były one bardzo śliskie. Nie byłem w stanie oprzeć się na skałach, aby wydostać się z wody. I wtedy to się powtórzyło. Nagle znalazłem się na trawiastym terenie nad skałami. Nie mam pojęcia jak znalazłem się nad skałami. Nie mogłem się sam wyciągnąć z wody, a w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc.2

Podczas gdy Ken tonął, usłyszał głos Boga i został w nadprzyrodzony sposób przeniesiony nad wodę i skały. Zdarzyło się to jednemu z naszych absolwentów cieszących się dużym szacunkiem wśród naszych wykładowców. Stało się to dwa lata po tym, jak zostałem profesorem w seminarium, gdzie mówiłem studentom, że Bóg nie czyni już tego rodzaju cudów.

Historia tuż przed tym, jak Jezus chodził po wodzie, pokazywała Go karmiącego pięć tysięcy z prowiantu chłopca (Jana 6:5-15). Powiedziałem mojemu niedzielnemu tłumowi, że to pokazuje, iż bez względu na to, jak mało znaczące były nasze dary, jeśli oddamy siebie i nasze dary w ręce Jezusa, On może dokonać wielkich rzeczy. Wierzyłem w oryginalny cud, ale nigdy nie sądziłem, że Jezus go powtórzy. Jakiemu celowi miałoby to służyć?

Heidi była ładną blond nastolatką wychowaną w zamożnej społeczności plażowej w południowej Kalifornii i przeznaczoną do życia w klubie country. 13 marca 1976 roku, szesnastoletnia Heidi oddała swoje serce Jezusowi, a On dał jej swoje serce dla ułomnych, żyjących na marginesie. Od momentu spotkania z Jezusem, Heidi pragnęła być misjonarką wśród najbiedniejszych z biednych. Wyszła za mąż za Rollanda Bakera, który miał taką samą wizję swojego życia. W 1996 roku, Heidi wyczerpała się opiekując się sierotami w Mozambiku. Dwa miesiące antybiotyków nie mogły powstrzymać różnych infekcji. Miała dyzenterię i zapalenie płuc. Poleciała z powrotem do Stanów Zjednoczonych i zameldowała się w szpitalu. Zanim wróciła do Mozambiku, poszła do Toronto Airport Vineyard Church, który był w trakcie przebudzenia. Podczas pobytu w Toronto miała następującą wizję:

Jednej nocy jęczałam wstawiając się za dziećmi z Mozambiku. W moją stronę szły tysiące, a ja wołałam: „Nie, Panie. Jest ich zbyt wiele!” Wtedy miałam dramatyczną, jasną wizję Jezusa. Byłam z Nim, a tysiące i tysiące dzieci otaczały nas. Widziałam Jego lśniącą twarz i Jego intensywne, płonące oczy miłości. Widziałam też Jego ciało. Było ono posiniaczone i złamane, a Jego bok był przebity. Powiedział: „Spójrzcie w Moje oczy. Ty daj im coś do jedzenia.” Wtedy wziął kawałek swojego złamanego ciała i podał mi go. Stał się on chlebem w moich rękach, a ja zacząłem go dawać dzieciom. Rozmnożyło się w moich rękach. Wtedy znowu Pan powiedział: „Spójrz w Moje oczy. Ty daj im coś do picia”. Dał mi kielich krwi i wody, która wypływała z Jego boku. Wiedziałam, że był to kielich goryczy i radości. Wypiłam go, a potem zaczęłam dawać go do picia dzieciom. Kielich nie wysychał. W tym momencie płakałam już bez opamiętania. Byłam całkowicie zdruzgotana Jego ognistymi oczami miłości. Zdałam sobie sprawę, ile kosztowało Go zapewnienie takiego duchowego i fizycznego pokarmu dla nas wszystkich. Pan przemówił do mojego serca i powiedział: „Zawsze będzie dość, bo Ja umarłem „3

Wizja Heidi była praktycznym zastosowaniem nauczania Jezusa po nakarmieniu pięciu tysięcy, kiedy powiedział: „Albowiem ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem” (J 6,55).

Heidi wróciła do Mozambiku uzdrowiona i odświeżona, oczekując cudów w sierocińcu dla 350 sierot ulicznych, które uratowali z najbardziej okropnych warunków, jakie można sobie wyobrazić. Zamiast tego, rozpętało się piekło. Rząd dał im czterdzieści osiem godzin na opuszczenie sierocińca. Na życie Heidi został wystawiony kontrakt. Jedynym miejscem, do którego musieli się udać, było ich małe mieszkanie biurowe w mieście Maputo. Oto co się stało, kiedy Bakerowie pojechali do Maputo:

Zostaliśmy zalani przez nasze najbardziej potrzebujące dzieci, najmłodsze sieroty z ulicy, które nie miały absolutnie żadnych krewnych ani przyjaciół, do których mogłyby się udać. Przeszły boso piętnaście mil do miasta i wpadły do naszego mieszkania. Opowiedziały nam, że były bite wielkimi kijami za śpiewanie. Powiedzieli, że pójdą tam, gdzie my, ponieważ zamierzają oddać cześć Panu. Kiedy powiedziałam im, że nie mamy dla nich miejsca, ich prosta odpowiedź brzmiała: „Ależ mamo, przecież mówiłaś, że zawsze będzie dość!”

Cóż mogłam powiedzieć? Wciąż się napływali, było ich może ze sto. Upchaliśmy piętrowe łóżka w naszym zniszczonym, małym garażu pełnym smaru i pajęczyn. Wypożyczone wojskowe łóżeczka były na całym podwórku i podjeździe. Mocz płynął w naszym korytarzu. Spłukiwaliśmy dzieci, żeby spróbować je umyć. Wszystkie nasze drzwi i okna były pełne twarzy!

Nie wiedzieliśmy, jak sobie poradzić. Nie mieliśmy ani jedzenia, ani urządzeń kuchennych i sanitarnych, których potrzebowaliśmy. Wszędzie piętrzyły się pudła, ubrania i walizki.

Wszyscy byli całkowicie wyczerpani; panował kompletny chaos. A do naszej bramy ciągnęły kolejne dzieci. Zabrakło nam sił, płakaliśmy patrząc, jak zbiera się morze twarzy. Zastanawiałam się poważnie, nawet po Toronto: „Czy Bogu naprawdę zależy? Jaki On w ogóle jest?”. Nigdy nie sądziłam, że On zostawi nas w takiej sytuacji.

Nasza córka, Crystalyn, zaczęła płakać, bo była tak głodna. Myślałam, że pęknę… Cenna kobieta z ambasady amerykańskiej przyszła z jedzeniem. „Przyniosłam ci chili i ryż dla twojej rodziny!”, oznajmiła słodko, mając tylko tyle dla naszej czwórki. Nie jedliśmy od wielu dni. Otworzyłam drzwi i pokazałam jej wszystkie nasze dzieci. „Mam dużą rodzinę”… Moja przyjaciółka spoważniała. „To za mało! Muszę iść do domu i jeszcze trochę ugotować!”. Ale ja tylko poprosiłam ją, aby pomodliła się nad jedzeniem. Teraz ona była zdenerwowana. „Nie rób tego!”, błagała. Ale pomodliła się, i to szybko. Wyciągnąłem plastikowe talerze, których używaliśmy na ulicach, a także mały garnek z mąką kukurydzianą, który miałem. Zaczęliśmy podawać i już na samym początku dałem każdemu pełną miskę. Byłem oszołomiony i przytłoczony. Ledwie rozumiałam wtedy, jaka wspaniała rzecz się dzieje. Ale wszystkie nasze dzieci jadły, personel jadł, mój przyjaciel jadł, a nawet nasza czteroosobowa rodzina jadła. Każdy miał dość.

Od tamtej pory nigdy nie odmówiliśmy osieroconemu, porzuconemu lub umierającemu dziecku. Teraz karmimy i opiekujemy się ponad tysiącem dzieci. Jedzą i piją wszystko, co chcą z dobroci Pana. Ponieważ On umarł, zawsze jest wystarczająco dużo.4

  1. Kasacjonista to termin teologiczny określający kogoś, kto wierzy, że Bóg przestał udzielać nadprzyrodzonych darów Ducha Świętego po śmierci apostołów Nowego Testamentu.
  2. Ken Boa, Rewriting Your Broken Story: The Power of an Eternal Perspective (Downers Grove, IL: InterVarsity, 2016), 28.
  3. Rolland i Heidi Baker, Always Enough: God’s Miraculous Provision among the Poorest Children on Earth (Grand Rapids: Chosen, 2003), 49-50.
  4. Baker, Always Enough, 51-52.

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.